Agata Wojno – Published 03/19

Z Zofią Kazimierczak rozmawia Agata Wojno:

 

A w kuchni zawsze jest wesoło…

Nie zawsze lekko, nie zawsze przyjemnie, czasem coś nie wyjdzie, a to za słone, a to ciasto niewyrośnięte, ale zawsze ciepło, przytulnie, wesoło… Kuchnia to serce rodziny. Tak przynajmniej kiedyś bywało, domowy, ciepły posiłek jednoczył przy wspólnym stole. Dziś w wielu przypadkach odchodzimy od tradycji, ale na szczęście nie dotyczy to Centrum! Prawdziwie domowe obiady i przepyszne polskie wypieki są wizytówką Polsko – Amerykańskiego Centrum Kultury w Cleveland już od 19 lat. Od lat też lubię, tak jak wiele innych osób, przyjechać w niedzielę do Centrum na lunch, sama nie gotuję tradycyjnie, więc tęsknię za polskim smakami. Uważam zresztą, że nic nie jest w stanie pobić smaku polskiej zupy ogórkowej! Albo gołąbków, bigosu, pączków… lista jest taka długa, że nie sposób wyliczać ukochane polskie dania. Tak jak lista osób dzielnie uczestniczących w kuchennej krzątaninie w Centrum. Bez nich nie byłoby tego miejsca, tak jak nie ma domu bez kuchni. O ile nie mogę wymienić wszystkich ulubionych polskich potraw, o tyle pragnę podkreślić zaangażowanie i trud wolontariuszy zadedykowanych w pracę kuchni Centrum. Bo to im, podkreśla moja rozmówczyni, należą się wielkie brawa i uznanie: Jadwiga Śladewska, Teresa Cyranek, Bożena i Witek Sztalkoper, Maria Sztalkoper, Emilia Twarowska, Krystyna Madej, Krystyna Konkała, Tamara Podsiadło, Jola Stępień, Bernadetta Zubel, Alina Czernec, Henryka Kwiatkowski oraz Marek i Zofia Kazimierczak.

Ilekroć zbiegam w Centrum stromymi schodami w dół, prosto do kuchni, zawsze zastanawiam się, że to musi być nie lada wyzwanie dla wszystkich pań wchodzących i schodzących tymi schodami raz po raz, w ciągu tylko jednego obiadu i Zofia Kazimierczak przyznaje mi rację, że to faktycznie wymaga dużo wysiłku. “Przynieś, wynieś, pozamiataj”… myślę sobie… a my przychodzimy na gotowe, zjadamy, czasem może jeszcze nosem kręcimy. Pani Zosia natomiast z radosnym śmiechem wyznaje: “ja to zanim obiad wykończę, to już sama cała jestem wykończona”- i aż rozśmiesza mnie tym wyznaniem.  Tyle w nim ciepła i satysfakcji, że wręcz mogę sobie wyobrazić tę żmudną krzątaninę: pieczenie, gotowanie, smażenie, mieszanie, krojenie, próbowanie…  Bo dla niej gotowanie to tak jak poezja, musi wszystko być dopilnowane, doprawione, dopieszczone… Koleżanki mówią o niej, że jest “panikara”, bo zanim wyda zupę, to wszyscy najpierw muszą spróbować i ocenić. Nic dziwnego, że ja tak rozkoszuję się w jej zupach! W ogóle pani Zosia przywiązuje wielką wagę do jakości tego co gotuje i wyznaje zasadę, że to ma smakować; dla niej nie wystarcza płytka wiara w to, że “ludzie i tak wszystko zjedzą”. Jakość przede wszystkim – podkreśla Zofia Kazimierczak i opowiada, jak pewnego razu pewien klient, kiedy przygotowała spaghetti, marudził: “ja słyszałem, że tu ma być tylko polskie jedzenie, to skąd ten spaghetti sos?” Od tamtej pory pani Zofia postawiła sobie za punkt honoru – żadnej wędrówki na skróty – tylko polska kuchnia. To ona jest autorką pomysłu na Wigilijny poczęstunek czy Wielkanocny – te imprezy, które skupiają w Centrum całe rzesze ludzi ceniących sobie polskie tradycyjne smaki. I to ona, po takim wysiłku wzdycha przemęczona: “i po co mi to wszytko było potrzebne”… Ale przyznaje, że nie umiałaby i nie chciałaby zrezygnować z tego kuchennego, nierzadko maratonu, bo uważa że zarówno ona jak i jej koleżanki mają wielką satysfakcję z faktu, że Centrum istnieje, że mogą się one w kuchni spotykać, porozmawiać, zobaczyć przyjaciół, pożytecznie i jednocześnie miło spędzić czas. “Coś co się tworzy przez 19 lat staje się drugą naturą, w domu człowiek by zgnuśniał” – mówi.

I na koniec pani Zosia podkreśla, że: “w naszej kuchni każda osoba jest równa i potrzebna, każda wie co robić, nie ma dyrektorów. Wdzięczna jestem za trud i poświecenie wszystkim, z którymi w Centrum gotuję. Wdzięczna też jestem za to, że w dalszym ciągu jeszcze prowadzić możemy te obiady. Pragnę zachęcić więcej osób do współpracy. Ciężko jest kogoś zmobilizować, a potrzebujemy bardzo nowych rąk do pomocy, które chciałyby do nas dołączyć. Jest to przecież jedyne Centrum, jakie mamy, gdzie możemy się spotkać, podtrzymywać wieloletnie przyjaźnie, nie chcielibyśmy rezygnować z tego, tylko z braku pomocy.”