Agata Wojno – Published 03/20

TRANSLATE

Od Redaktora,

 

Drodzy Czytelnicy, nie jestem jedyną redaktor naczelną, która w sytuacji w jakiej się znajdujemy z racji zagrożenia wirusem, próbuje napisać coś… krzepiącego. Pierwszy szok niedowierzania i naiwne myślenie, że w 14 dni świat odzyska równowagę… już za nami. Że to co w Chinach nam przecież nie grozi, że Europa jest też daleko, itp. Teraz pozostaje nam akceptacja sytuacji i odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za innych. Przede wszystkim za innych. Tak, to sprawdzian dla nas jako dla społeczeństwa. Mam świadomość, że duża grupa członków Polsko-Amerykańskiego Centrum Kultury to osoby w wieku emerytalnym i dlatego teraz, kiedy czytacie Forum, chcę Was przekonać, że nie jesteście sami. Jeżeli wśród osób, które teraz to czytają jest ktoś samotny, kto nie może wyjść z domu, a potrzebuje pomocy: rozmowy, wsparcia, zrobienia zakupów i przywiezienia pod drzwi, prosimy o kontakt: (216) 832-7638 lub email.

W miarę możliwości postaramy się pomóc.

 

Przeraża mnie lekcja, którą właśnie odbywamy. Nie jest łatwa. Staramy się myśleć pozytywnie, ale to co dzieje się na całym naszym ziemskim globie budzi w nas obawy. Słusznie, jednak najlepsze co teraz można zrobić, to zostać w domu, pracować z domu i być odpowiedzialnym za tych, którzy muszą iść do pracy.

 

Jest cichy spokojny ranek, niby jak zawsze słyszę śpiew ptaków, czuję wiosnę, słońce nawet nieśmiało zagląda przez okno. Ale jakoś tak inaczej?… Inaczej to zauważam, nie mam wrażenia, że to jest „takie zwykłe” i że mi się należy. Inaczej jestem świadoma tego „zwykłego” doświadczenia poranka i smaku kawy. To dobrze. To jest moment przebudzenia, świadomości tego, że wdzięczność za każdą zwykłą rzecz da się czuć. Z oddechem wirusa za plecami jest jakoś tak inaczej. A jak już go pokonamy – bo pokonamy – życie też będzie inne. Wychodzę z założenia, że wszystko ma jakiś sens, a w życiu jest jak w górach. Czasem przypływają gęste chmury, robi się ciemno i nic nie widać. Wtedy co? Oddychasz spokojnie, wiesz że przyjdzie moment, kiedy chmury się rozstąpią i obleje cię blask złotego słońca.

 

Nawet myśleć nie umiem, co czują Amerykanie na widok pustych półek w sklepach, oni bardzo dawno tego w tym kraju nie doświadczyli; Polacy mają w tej chociaż materii łatwiej. My pamiętamy puste półki bez mąki, kiełbasy, cukru, chleba i z produktami na kartki. Nawet ja pamiętam, że nie było to nazbyt urokliwe, choć żyłam w małej miejscowości i niewiele właściwie z tamtych czasów pamiętam. Może zwyczajnie wyparłam wspomnienia, a może dlatego, że tak długo trwał komunistyczny stan spustoszenia, że wszyscy się z nim oswoiliśmy? Jakoś. Każdy na swój sposób. Teraz tylko wspominamy to w opowieściach, czasem nawet z nostalgią, co mnie osobiście bardzo śmieszy. Ta nostalgia… za przeszłością w Polsce w czasach biednego komunizmu. Ale… jak zwróciłam koledze z Polski na Facebooku uwagę w formie komentarza pod tego typu rozrzewnionym postem tęsknoty za tym jak to „świetnie” było w latach 70- i 80-tych, to mi odpowiedział: „że to tęsknota za dzieciństwem, że wtedy nawet jak się jadło chleb z masłem i cukrem, to było dobrze”. Wcale tak nie myślę, ale on ma prawo. Kiedy, w obliczu braku mydła i papieru toaletowego, rozmyślam o tych niedostatkach w komunizmie, to najbardziej przypominają mi się pewne pantofle. Buty wtedy też były na kartki, ja byłam podlotkiem w 6-tej albo 7-mej klasie i moja mama postanowiła uszczęśliwić mnie pantofelkami, które udało jej się dostać „bez kartek”. Jejku, co to były za pantofle! W całym swoim życiu nie widziałam bardziej szkaradnych pantofli – jakieś takie były brązowo-bordowe, dziwnie zawiązywane na dwie sznurówki, nie dość, że brzydkie jak noc, to za duże. Same w sobie wyglądały na bardzo długie, plus jeszcze, że za duże (no bo przecież jedyna para, okazja, trzeba było brać rozmiar jaki był). O ile większość rzeczy z tamtych lat mam świetnie wypartych, o tyle te pantofle żyją sobie swoim życiem, nawiedzając mnie we wspomnieniach. Dosłownie, jakby stały przede mną i musiałabym je znowu włożyć. Pamiętam, że jak do mnie przybyły z polecenia mamy, która musiała jakoś sobie przecież radzić w tym czasie „na kartki”, to… byłam najnieszczęśliwszą dziewczyną na świecie i myślałam, że to był właśnie moment największego życiowego kryzysu. Brązowo-bordowe pantofle. Może dlatego ten kolor nigdy później nie przekroczył progu moje szafy…

 

Tak, przeżyliśmy w Polsce puste półki, cenzurę słowa, brak wolności. To nas uczyniło ludźmi po przejściach, którzy potrafią poradzić sobie w różnych warunkach.

Teraz też.

Właśnie jest doskonały moment na refleksję, tę osobistą i tę społeczną, globalną. Przychodzi mi do głowy porównanie, że teraz jesteśmy jako społeczeństwo, ludzkość jak gąsienica w kokonie i mamy szansę rozwinąć się w pięknego motyla. Najpierw na płaszczyźnie jednostki, później naszych relacji, rodziny, społeczeństwa. Bo jeśli nie teraz pora na refleksję i zmianę, to… kiedy?

Wszystko ma jakiś sens… pomyślmy, kiedy świat zwolnił, w wielu miejscach zatrzymał się – o ile mniej samochodów wyjeżdża na ulice, o ile czystsze będzie powietrze. O ile więcej będziemy spędzać ze sobą czasu. Jak się jest w tym biegu pomiędzy pracą, a tym co ma się załatwić, to człowiek traci perspektywę całości. Jest zagubiony pomiędzy tym wszystkim, co ma do zrobienia, tym czego się boi, pomiędzy oczekiwaniami innych ludzi. Kiedy wszystko, gdzie człowiek chodzi, żeby oddawać się rozrywce, nagle zostaje zamknięte, to co robić? Ludzie nagle zauważają życie, jakie mają i kiedy jest zagrożenie z zewnątrz to przychodzi refleksja. Czy ja żyję w taki sposób, w jaki chcę żyć? Czy jest coś co mógłbym zrobić, żeby być lepszym, szczęśliwszym  człowiekiem? Może ludzie odkryją swoje pasje? Być może takie chwilowe zatrzymanie się życia na świecie przyniesie nam coś, co zgubiliśmy w tym pościgu za codziennością?

I pamiętajmy, wiosna na szczęście nie jest zamknięta, przychodzi do nas bez pytania wirusa o zgodę.  Wciąż można wyjść na spacer, z psem albo bez, zachowując rozsądną odległość z ludźmi, a z przyrodą przytulając się bez zaniepokojenia. To szczerze powiedziawszy, przemawia do mnie głośniej niż wszelkie media i daje bardzo dużo do myślenia…

 

Wszystkim czytelnikom Forum, przyjaciołom Centrum i Forum i wszystkim członkom Polsko-Amerykańskiego Centrum Kultury życzę jak najwięcej zdrowia na najbliższe tygodnie.