Agata Wojno – Published 06 to 08/17

TRANSLATE

 

„Tysiąc milowa podróż zaczyna się od pierwszego kroku” – tak twierdził Konfucjusz, chiński filozof i myśliciel społeczno-polityczny.
Pod koniec XIX wieku Coca-Colę można było kupić wyłącznie w… aptece. Dziś to marka wyceniana na 56 miliardów dolarów i najlepiej sprzedający się produkt na świecie. Apple przez pierwsze 20 lat działalności nie było liderem rynku. Słynni malarze spędzali niejednokrotnie długie lata w samotności i biedzie, zanim zostali odkryci, a ich talent uznany za nieprzeciętny. Przeciętny wiek miliardera wynosi 63 lata. To wszystko dowodzi, że duże efekty wymagają czasu, a każdy z nich zaczyna się od małych działań. Nagłe sukcesy przydarzają się niezwykle rzadko. Być może do zbudowania ogromnej firmy potrzeba następnych 20 lat, ale jeśli nigdy nie zaczniesz, to ta liczba nigdy się nie zmniejszy. Wiadomo, że żeby schudnąć, trzeba zrobić wysiłek i przestać się objadać. I tak można w nieskończoność podawać przykłady potwierdzające konieczność działania. A jeżeli coś w życiu nie działa i nas nie satysfakcjonuje to pora na zmianę. I nigdy, ale to nigdy nie jest na nią za późno. Pozostawanie w „strefie komfortu”, czyli tkwienie w tym samym miejscu, nie rozwija nas, nie stanowi wyzwania, za to rozleniwia i w pewnym sensie ogranicza.

„Change is powerful” – tak właśnie pomyślałam, odwiedzając ostatnio service mojego „ukochanego” VW. Taka zwykła wizyta konsumenta dbającego o swoje auto, zamieniła się w inspirujące doświadczenie. Managerem jest tam Jim, którego troska o satysfakcję właściciela samochodu od długiego już czasu pozostaje przyczyną moich zachwytów nad jakością obsługi klienta; dlatego tym razem wpadłam w popłoch nigdzie nie dostrzegając Jima… A jako, że należę do tych poddających wszystko w wątpliwość, klientek trudnych, to chciałam się ewakuować i przyjechać po wymianę opon w innym terminie, kiedy zaufany manager będzie w pracy. Okazało się to niekonieczne, ponieważ Jim pojawił się w okamgnieniu, tyle tylko, że… zwyczajnie go nie poznałam. Zmienił się do tego stopnia, że z niedowierzaniem  wpatrywałam się w niby w znajomą postać, nie mogąc przestać się dziwić. Menager, Jim zapuścił bardzo długą brodę – na znak wsparcia i asymilacji z chorym na raka przyjacielem. I zrzucił ponad 40 funtów. Po prostu… (u kogoś, z zewnątrz pozbycie się zbędnych funtów odbywa się dziwnie łatwo i ładnie). Nie. Nic w życiu nie dzieje się „po prostu”. Zaczęłam Jima wypytywać o powód takiej fenomenalnej transformacji. Coś takiego zasługuje na zaciekawienie i uznanie. I tak, jak w wielu przypadkach, to i w przypadku Jima, podróż ku zmianie zaczęła się od uświadomienia, że coś trzeba zrobić, żeby w wieku 40 lat nie skończyć zawałem i żeby przestać być zmęczonym życiem zwykłym człowiekiem, ale człowiekiem sukcesu, tryskającym energią i radością. Jim opowiedział mi, jakie zmiany poczynił: rano, przed pracą pędzi na siłownię, żeby zaliczyć niezbędny workout, do pracy przynosi zbalansowane posiłki, przygotowane w domu, gotowe do spożycia. Ot i cała filozofia. Ruszać się, zdrowo jeść, nie „zapychać się” chemicznymi, słodkimi batonikami z maszyny, która stoi na wyciągnięcie ręki. A wszystko po to, żeby zmienić życie na lepsze, żeby dzieci z taty miały pożytek, żeby nie przegapiać cennych chwil na leżenie na kanapie. Żeby cieszyć się siłą witalności i dzielić się nią z tymi, których kochamy. Od czegoś, w którymś momencie trzeba zwyczajnie zacząć. Słuchałam opowieści Jima z podziwiem, uświadamiając sobie, że jego metamorfoza może być zachętą i inspiracją dla wielu.

„Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry” – powiedział Mark Twain.

Wiele razy nie robimy czegoś, znajdując tysiące powodów, by nie realizować siebie. Co pomyślą inni? Co jeśli się nie uda? Co jeśli zrobię z siebie idiotę? Wybieramy więc bezpieczniejszą ścieżkę przeciętności i komfortu, która nieubłaganie ogranicza z każdym rokiem nasz potencjał do wykorzystywania własnych talentów, aż w pewnej chwili jest za późno. Za późno, by wypowiedzieć słowa miłości dzieciom, którym nie poświęciło się wystarczająco dużo czasu. By przeprosić tych, których się skrzywdziło. By realizować swoje pasje. Odbyć podróż do wymarzonego kraju. Z tej perspektywy cytat z Marka Twaina ma niezwykłą moc.

A inny człowiek sukcesu twierdził: „Twój czas jest ograniczony, a więc nie marnuj go na życie cudzym życiem.

 Nie daj się złapać w pułapkę przeżywania życia, będąc sterowanym przez innych. Nie pozwól, by zgiełk opinii

 innych zagłuszył twój wewnętrzny głos. I co najważniejsze, miej odwagę podążać za swoim sercem i intuicją.

 One jakimś cudem już wiedzą, kim tak naprawdę chcesz zostać. Wszystko inne ma wartość drugorzędną!” –

Steve Jobs.

Niech świadomość ograniczoności naszego czasu, stanie się inspiracją do działania. Tak sobie myślę, że wakacje

 to doskonały moment do refleksji nad życiem. Bo właśnie na wakacjach, z dala od codzienności, od rutyny

 można poczuć i wychwycić to, co w życiu najcenniejsze. Naładować akumulatory wewnętrze słońcem i

wiatrem… i wrócić z bogactwem nowych wrażeń do zwykłego życia, w którym nigdy nie jest za późno na

 zmiany. Dobre zmiany.

Takiej pozytywnej energii do działania życzę sobie i wszystkim czytelnikom Forum.

Agata Wojno