Agata Wojno – Published 07 – 08 /18

 

List od Redaktora

 

Zasiadłam nad pustą kartką papieru i zaczęłam myśleć (tak mam, że wiele rzeczy robię na ostatnią chwilę…), o czym ja właściwie mam napisać?… Forum, to gazeta Centrum, Centrum na wakacjach, każdy żyje swoim życiem, piknik już był, na kolejny trzeba czekać cały rok. Dobrze, że tegoroczny okazał się niebywałym sukcesem, bo uczestników było aż ponad 700!

Zatem, wszyscy mamy jakieś swoje sprawy… Facebook, obawiam się zajął rolę kontaktów społecznych i chyba nie ma już sensu zastanawiać się nad tym, czy to dobre czy złe i do czego prowadzi. Bo… taki mamy klimat. Przeczytałam gdzieś, że życie to zmiany i jak ktoś nie lubi zmian, to właściwie nie lubi życia. Proste? Niekoniecznie, ja na przykład niełatwo adoptuję się do zmian. Za to mój mąż zadziwiająco łatwo, co wnerwia mnie niesamowicie.

Właśnie, apropos adaptacji do nowych rzeczy… Ostatnio przydarzyło mi się przez przypadek, coś co nazywam swoim małym „olśnieniem”. Otóż zakupiliśmy odkurzacz w prezencie dla syna, taki mały, lekki, nowoczesny, nawet na baterię! Z góry, oceniłam negatywnie owo narzędzie. Byłam święcie przekonana, że to taki tylko nowoczesny wynalazek, który ładnie wygląda i do niczego się nie nadaje, a już na pewno nie do sprzątania. Jakież było moje zdziwienie, kiedy włączyłam to małe „coś” i odkurzyłam czarny dywan! Specjalnie wypróbowałam go na czarnym dywanie, żeby udowodnić sobie, że przecież mam rację!… A tu proszę – działa, fantastycznie działa, odkurza bez zarzutu. Hmm… Dlaczego o tym piszę? Właśnie dlatego, żeby zwrócić naszą uwagę na to, że to co nowe, inne, nieznane, niepodobne do tego, czego używamy przez lata, to nie znaczy, że gorsze! Technologia idzie do przodu, nowe rozwiązania techniczne, ulepszone urządzenia, a my… przyzwyczajeni do tego co znamy, wolimy ciągać stary, ciężki odkurzacz niż zaufać nowemu wynalazkowi. Odkurzacz w tej opowieści sam w sobie nie jest istotny, jest tylko przykładem, a podmiotem jest przyzwyczajenie do tego, co znamy i sceptycyzm w konfrontacji z nowością. Choćby najlepsza ta nowość była, nie zawsze od razu bywa łatwo przyswajalna. Zwyczajnie lubimy swoje stare, wygodne kapcie i ciężkie ale sprawdzone odkurzacze. I po co to zmieniać? A no właśnie może po to, żeby było łatwiej, wygodniej, piękniej…

Tak… zmiana, która jak już wcześniej przyznałam nie jest moją „przyjaciółką”, towarzyszy mi niestety ostatnio na każdym kroku. Ktoś, kogo znam, podziwiam i kto w dużej mierze jest moim „spiritual role model” okazało się nagle, że zmaga się z chorobą nowotworową. Taka nowina atakuje nas zawsze niespodziewanie i nie ma na nią nigdy odpowiedniej chwili. Zawsze jest za wcześnie i zawsze niepotrzebnie! W obliczu takiej wiadomości, wszystkich włączonych w krąg przeżywania z tym kimś jego walki, ogarnia bezradność, złość i niedowierzanie. A pytanie: dlaczego on, dlaczego teraz i dlaczego ja muszę TO czuć? – pozostaje bez odpowiedzi. Szczerze nie wiem, jak w takich przypadkach radzą sobie ludzie, którzy nie wierzą w Siłę Wyższą, w Boga… bo ja odwołuję się do mojego systemu wiary i z bezradnością odkrywam, że są chwile, kiedy też nie znajduję ukojenia i boję się. Choroba nie wybiera, nie robi różnic na tle płciowym, rasowym, majętnym. Niezależnie od tego jak wiele mamy na koncie, albo nie mamy, jak wiele wiemy, albo nie wiemy, jak znani jesteśmy, albo jak zwyczajni – wszyscy zmierzamy w tym samym, jednym kierunku. W obliczu tych wszystkich zmian dookoła mnie, dociera do mnie świadomość, że tak naprawdę, to co mamy i to co najważniejsze, to ten zwykły, powszedni dzień i chleb. Zatroszczmy się zatem o każdy swój dzień, niech będzie dobry i o chleb, żeby go nam nie brakowało i żebyśmy umieli się nim dzielić z innymi. Sam odpowiadasz za własne szczęście. Nikt inny na tej planecie nie może cię uszczęśliwić. Ani twoja matka, ani ojciec, małżonek, partner, dziewczyna, chłopak, dzieci, szef, koledzy z pracy. Nikt. To twoje i tylko twoje zadanie. A wszystko zaczyna się od decyzji, żeby być szczęśliwym. Dopóki jeszcze masz czas. Jesteś menadżerem swojego własnego losu. Możesz być albo szczęśliwy, albo zrozpaczony. Jedno i drugie wymaga tyle samo wysiłku.