Agata Wojno – Published 07-08/19

CENA EMIGRACJI

 

Właśnie zaliczyłam kolejną wizytę w Polsce. Każda taka podróż uwalnia we mnie szereg emocji, które w warunkach mojego normalnego życia tutaj, pozostają uśpione. Przez szereg początkowych lat czułam się wyłączona z amerykańskiego środowiska, a teraz kiedy przybywam do Polski odczucia wyłączenia doświadczam tam. To właśnie odczucie braku przynależności nazywam „ceną emigracji”.

Wszyscy ją płacimy, domyślam się, może tylko nie wszyscy lubimy się do tego przyznawać. W wielu sytuacjach w Polsce staję zdziwiona „jak słup”, bo nie rozumiem ludzi (chociaż mówimy tym samym językiem), ich zachowania, a co gorsze – oni też nie rozumieją moich rekcji!

Kiedyś… we wczesnych etapach mojej emigracji i wizyt w Polsce odnosiłam wrażenie, że jestem jak małpka w klatce – obserwowana i oceniana. Teraz już nie. Teraz jestem „tylko” obca.

Obca, z moim niekontrolowanym entuzjazmem niekoniecznie w… odpowiedniej chwili. Obca, z moją miłością do zwierząt, niekoniecznie do pojęcia w warunkach polskiej wsi, gdzie wciąż natykałam się na psa pozostawionego na łańcuchu przez całe dnie i noce… „Jest dużo lepiej niż było pani Agato, w naszej gminie nie ma nadużyć” – usłyszałam od pani w biurze wójta, kiedy wstąpiłam tam z wielkim zacięciem i gotowością wszczęcia i wygrania rewolucji w obronie godności psiego życia. Nic nie wywalczyłam, pani patrzyła na mnie jak na kosmitkę. Nie uwierzyłam w jej: „nie ma nadużyć”!

Obca. Jestem obca z moimi reakcjami zdziwienia na ilość konsumowanego mięsa dziennie (przecież ludzki organizm nie jest nawet w stanie przyswoić tak potężnej dawki protein pochodzenia zwierzęcego!), na sposób traktowania klienta w sklepie, bądź restauracji. Do czego to podobne – kelnerka „wielką łaskę” robi, że odpowie na kilka ponadprogramowych pytań! Masakra.

Obca, właściwie w każdej konfiguracji.

Wiele takich sytuacji doświadczyłam, kiedy stawałam zdziwiona i zastanawiałam się, dlaczego tak reaguję?

I w końcu… pojęłam, że to różnica kultur.

Żyję w obcym kraju przez tak wiele lat, że stał się mój, a ten z którego pochodzę oddalił się, pozostając krainą westchnień i tęsknoty za „urojoną ojczyzną” a może tylko za młodością i wspomnieniami?

Stanisław Kwiatkowski pisał niedawno o powrocie do Polski i o ewentualnych przeszkodach, które tam możemy napotkać na etapie powtórnej adaptacji. Powrót do Polski na emeryturę nazwał on drugą emigracją i ja się pod tym podpisuję; bo żeby wrócić i się tam odnaleźć trzeba przejść kolejny, bolesny proces emigracji.

Kathleen Maciuszko w poprzednim numerze Forum, pisze:

„Since we leave our families and friends behind, we miss them.  So, we go back home to visit and then, after a few weeks in Europe, we realize that it is time to go HOME.   We start to miss the USA and our lives here.  We also realize that we are part of this life and part of this country.”

 

Podróże kształcą, mnie ten pobyt poza domem utwierdził w przekonaniu, że nie ważne w jakim kraju żyjemy, ważne jakie życie tworzymy. Ceńmy naszą rzeczywistość, bo do innej, za którą może czasem świadomie, czy nieświadomie tęsknimy, może się okazać, że już nie pasujemy.

 

Z pozdrowieniami z Polski, pięknej, malowniczej, wciąż naszej – choć obcej, oraz z radością powrotu do domu…

 

Agata Wojno