Agata Wojno – Published 08 / 21

Wczoraj i dzisiaj…

Wspomnienia jak słońce gorące… całe morze wspomnień z okazji rocznicy Forum.
Jako Redaktor Naczelna z nutą refleksji stwierdzam, że gdyby nie było Centrum, nie byłoby Forum, ale z drugiej strony, gdyby nie było Forum, to i Centrum coś cennego by ominęło. Chyba możemy być dumni z tych wszystkich lat i wielu wspaniałych tekstów, które udało nam się napisać i wydrukować.
Nie jestem z Forum od początku, ominęły mnie pierwsze numery, właściwie pierwsze lata, nie miałam zaszczytu uczestniczyć w pierwszych zebraniach. Miałam wtedy małe dziecko, jako studentka polonistyki, zainteresowana byłam literaturą i owszem, ale żadne polonijne wiece, apele, pochody, tańce zupełnie mnie nie interesowały, ani nie leżały w mojej naturze, mój kontakt z Polonią był z mała ograniczony. A jakaś tam polska organizacja nie mieściła się w kanonie ani moich potrzeb, ani zainteresowań. Aż tu nagle, pewnego dnia, ktoś ze znajomych zaprosił mnie na obiad właśnie do Centrum. I na zawsze zapamiętałam tamtą wizytę i tamten smak – zupy ogórkowej. Domowy polski obiad, na który mój mały wtedy synek, nawet nie raczył spojrzeć łaskawym okiem, ale tamta zupa ogórkowa w Centrum była najlepsza, jaką jadłam w życiu. Uwielbiam ogórkową… I skończyłoby się pewnie na zupie, gdyby nie Andrzej Stępień – wszyscy znamy Andrzeja – zawsze z dumą opowiada o Centrum, tak było i wtedy. Akurat w sali konferencyjnej odbywało się zebranie redakcji Forum i Andrzej mnie na nie zaciągnął. Byłam trochę przerażona. Słuchałam. Wszyscy starsi ode mnie. Tacy poważni. Nikogo nie znałam. Redaktorem Naczelnym był Kwiatkowski i przez całe zebranie wszystkich nieźle musztrował. „Prawdziwa redakcja” – pomyślałam – „daleko mi do nich, nie nadaję się”. Poważny pan siedzi na środku, mówi same poważne rzeczy i wszyscy go słuchają… zastanawiałam się, „po co ja tu właściwie siedzę, słuchanie poważnych panów też w końcu nie leży w moje naturze”. Nie miałam oczywiście zamiaru się angażować. Ku mojemu zdziwieniu i chyba zachwytowi, Kwiatkowski postanowił dać mi szansę i coś mi tam do napisania zlecił. Właściwie to nie takie tam coś, bo wrzucił mnie na głęboką wodę – akurat do Centrum przyjeżdżał artysta z Polski – Jan Pietrzak i… miałam z nim zrobić wywiad. Czułam się przyznam, wyjątkowo.
I tak to się zaczęło, później zlecał mi tego pisania coraz więcej, w większości wywiady z ciekawymi ludźmi, wyróżniającymi się w Polonii. W ten sposób poznałam historię wielu osób, choćby: doktora Roguli, który pamiętam, dla potrzeb wywiadu, zaprosił mnie do sali operacyjnej w Cleveland Clinic – i nie do pustej sali, tylko tam, gdzie autentycznie przeprowadzał operację – to dopiero było przeżycie! Miałam przyjemność rozmawiać z artystami, naukowcami i z wieloma innymi nieprzeciętnymi osobami. A Kwiatkowski, z powściągliwym dla niego entuzjazmem reagował na moje artykuły z aprobatą, ciągle jednak twierdząc, że „jak się nade mną trochę popracuje, to te teksty będą zupełnie przyzwoite.” I kreślił moje teksty, wycinał, wyrzucał, dopisywał. Nikt z nim nie dyskutował, bo można było jedynie usłyszeć: „no słuchaj, moja droga, no to się nie nadaje, trzeba to zmienić, Forum to za poważna sprawa, żeby w takiej formie tekst przepuścić.” Słowem był redaktorem na tamte czasy przez duże „R”. Dziś, czasy się zmieniły, niechże się tylko ośmielę zwrócić uwagę na jakiś artykuł, bądź jego fragment, albo zasugeruję komuś zmiany, zaraz … jestem albo polityczna nie w tę stronę, albo się czepiam.
Bycie Redaktorem Naczelnym takiego pisma jak Forum jest bardzo biało-czarne, po pierwsze mało jest ludzi do pisania, po drugie dużo jest do krytykowania. Zawsze deficyty szarości – środka. W każdym razie, Stanisław Kwiatkowski lata temu uznał, że się jednak nadaję… Dziś uśmiecha się pod nosem i czasem mówi, „no i wyszli z ciebie ludzie” – cokolwiek to miałoby oznaczać – poważny Pan zalicza mnie do grona ludzi, powinnam się cieszyć? Tak swoją drogą, raz też mi się udało zadzwonić i powiedzieć byłemu redaktorowi naczelnemu: „słuchaj mój drogi, ja tego fragmentu o Trumpie nie wydrukuje, jest nie na miejscu, nie nadaje się zupełnie i zaniży nam poziom tak zacnego pisma” (można sobie wyobrazić jak nieprzychylny dla prezydenta ów fragment był). W zgodzie i porozumieniu wycięliśmy go i nigdy czytelnik nie przeczytał politycznych wywodów Pana Kwiatkowskiego.
Tak, to więc było ze mną i z Centrum, najpierw zaangażowanie w Forum, później tworzenie „młodego pospolitego ruszenia”, czyli kawiarni pod patronatem Ryszarda Romaniuka (ten to dopiero miał zapał i pomysły! Co spotkanie, to coś nowego, jego energia była zaraźliwa, młodzi ludzie lgnęli do niego jak muchy.) Później wszelkie różne występy i imprezy w Centrum, a mnóstwo na scenie Centrum się działo. Nasze spotkania (tak, to też Forum) i dyskusje gromkie, które nazwaliśmy „między Panem, Wójtem i Plebanem” – a bo toczyły się na plebanii a uczestnikami byli dziwni ludzie, bo ksiądz, Żyd, gej i kobieta. I wszyscy się dogadywali i lubili ze sobą polemizować i nie mogli się doczekać kolejnego spotkania. Najczęściej dywagowaliśmy nad Forum i Centrum, jak je rozwijać, jak przyprowadzać młodych ludzi, co robić, żeby utrzymać poziom kultury wyższej, z różnicy poglądów i jak najdziwniejszych w tym gronie punktów widzenia usiłowaliśmy wyłuskać wspólny mianownik, najlepszy dla Centrum. A jeszcze później dołączył do nas Darek i też stał się nierozerwalną częścią zespołu Forum. A potem, jak to pisze Hart w swoich wspomnieniach… „się porobiło” i nastąpił czas, kiedy dyskusje między „panem, wójtem a plebanem” przestały być możliwe i chyba tak naprawdę wszyscy dużo na tym straciliśmy i czegoś w życiu zrobiło się brak i teraz żal.
Bo tak naprawdę to chyba chodzi o to, żeby w takiej gazecie jak nasza była różnorodność myśli i idei. Bo w końcu i w życiu chodzi o to, żeby tak było, tylko wtedy człowiek może się rozwijać, konfrontować swoje wizje, wychodzić ze schematów, łaskawym okiem spoglądać na bliźniego swego. Bo Centrum w końcu to nie tylko budynek, ale ludzie i atmosfera jaka tworzą. Bo jeżeli wszyscy jesteśmy tacy sami, to trochę tak, jakby słuchać w kółko starej płyty, tyle tylko, że w grupie. Muzyka znana, słowa powtarzalne, nic już nie usłyszysz, niczego się nie nauczysz.

Moja wizja Forum dziś? Czasy się zmieniły, wiele a właściwie większość informacji możemy znaleźć w internecie. Dr. Google rozdaje karty. Wpisujesz hasło Chopin, Wałęsa, Miłosz albo Tokarczuk i artykułów do wyboru, do koloru. Więc o czym my mamy pisać, prawda?
Powtórzę za Eugeniuszem Bąkiem sprzed 20 lat:… „Chcemy uczynić Forum szeroką płaszczyzną otwartych debat, dyskusji i komentarzy, dostępną dla wszystkich, którzy będą mieli coś sensownego i wartościowego do zaprezentowania. Niech ta gazeta będzie wspólną własnością każdego czytelnika, każdej osoby, której wiedza, talent i umiłowanie dobra pozwolą odkryć się na łamach Forum”.
Chyba musimy pisać o tym, co nurtuje współczesnego człowieka, emigranta, co go uwrażliwia na piękno, co wydobywa z niego dobro. Chyba musimy pisać o tym, czym chcemy się podzielić z odbiorcą, co „nam w duszy gra”, bo pisanie ma sens, kiedy wyrażamy swoją prawdę, kiedy dzielimy się swoim talentem, kiedy inni mogą skonfrontować się z naszym przekazem i zgodzić się z nim, bądź go odrzucić. Tak i tylko tak widzę Forum – jako platformę różnorakich wypowiedzi.

Niektórych z nas już w naszym gronie nie ma, odeszli zbyt wcześnie i na zawsze, niektórzy z różnych przyczyn zrobili sobie przerwę w pisaniu, ale wszyscy stworzyliśmy coś wyjątkowego, bo nie tylko gazetę, ale grupę ludzi, która przetrwała ze sobą te piękne 20 lat.
Cóż… z Centrum i z Forum, to tak, jak z małżeństwem, które świętuje swoją 20 rocznicę – dzień radosny, kwiaty i radość i duma, a za nimi wiele kompromisów, upadków i powstań o których tylko oni wiedzą; dylematów, rozczarowań ale dążenia do celu – wspólnego celu.
Więc jaki cel ma Centrum, a Forum? I jak udaje nam się ten wspólny cel – propagowania szeroko pojętej kultury polskiej – realizować? A udaje się? A może to dopiero kolejne pokolenia ocenią? Zajrzą do numeru Forum z 2021 roku i co? Co wtedy stwierdzą?
Takie i inne pytania w obliczu rocznicy się mnożą.
Założę się, że każdy w tym okresie podsumowań 20 lat działalności organizacji, każdy z zaangażowanych w jej rozwój ma inne wrażenia. Ale jedno pozostaje niezmienne – we did it!
Ludzie przychodzą, odchodzą, zostają; jak w życiu tak i w Polonijnym Domu – pewni ludzie są ze sobą z jakiegoś powodu, inni tylko na jakiś czas, jeszcze inni pozostają na zawsze.
A tych wszystkich, którzy jeszcze nie przyszli, nie odeszli i nie mieli okazji zostać – ZAPRASZAMY!

Happy Birthday Centrum!
Happy Birthday Forum!