Agata Wojno – Published 11/20

OD REDAKTORA

 

          Odnoszę silne wrażenie, ze rzeczywistość życia w cieniu „zarazy”, oprócz wszelkich niepokojów, stresu i ryzyka zakażenia COVID-19, stawia nas w pozycji pasażera czekającego na pociąg. Wyobraźmy sobie ten moment oczekiwania na peronie; dłuży się niemiłosiernie, właściwie nie możesz nic zrobić, ani popchnąć czasu, ani zrobić nic konstruktywnego: stoisz i czekasz na peronie znudzony, a jak pociąg się spóźnia to do znudzenia dołącza jeszcze irytacja. Możesz tylko obserwować ludzi na peronie, którzy znajdują się dokładnie w takim samym położeniu co ty: oczekiwania. Nawet poczytać spokojnie nie można, bo głośno, tłoczno i jedyna myśl i potrzeba to: niech już w końcu ten pociąg przyjedzie! I ulga, jaka ulga, kiedy słyszysz: „pociąg pospieszny z Warszawy do Krakowa wjeżdża na tor przy peronie trzecim”… Jest! W końcu możesz odetchnąć i ruszyć do przodu!

          Z Covidem jest właściwie analogicznie, tylko chyba dużo gorzej… bo to tak, jak oczekiwanie na pociąg, który nie nadjeżdża i… niewiadomo, kiedy i czy w ogóle nadjedzie… Ciągłe oczekiwanie, aż już będzie lepiej, aż wrócimy do pełnej normalności, aż będzie szczepionka, aż już odetchniemy z ulgą, że najgorsze za nami. Czekanie i stres. I strach, ten wszechobecny strach: co będzie? Strach o siebie i o najbliższych. Do tego, zamiast dobrych wiadomości, to bombardują nas tymi kiepskimi: Europa dotknięta Covidem ledwo sobie radzi, a właściwie sobie nie radzi, my niby rozumiemy, że oto zimna, mroczna pora przed nami i przypadki Covidu wzrastają, ale wciąż mamy nadzieję, że nas w Ohio nie zamkną tak całkowicie, tylko… „troszeczkę”, że będzie się dało oddychać wolnością. Tylko… jaka to wolność z oddechem wirusa na karku! Frustracja. Narastająca frustracja. I jak sobie z nią radzić? Ano… robić wszystko, co się tylko da, żeby się zabezpieczać (maseczkę nosić, ręce myć, nie zbliżać się do ludzi) i robić więcej niż się da, żeby nie zwariować od stresu i niepokoju. Zająć czymś pożytecznym swoje dni i myśli, zapisać się na wirtualny kurs z dziedziny czegoś, co nas interesuje, jak tylko pogoda pozwala iść na spacer. Spacer to magiczny czas kontaktu z naturą, a ona sprawia, że człowiek od razu czuje się bezpieczniej, lepiej, oto świat, który go otacza, wciąż trwa i wciąż jest piękny. Aktywność fizyczna, wszelka aktywność fizyczna, to najlepsze antidotum na stres – pamiętajmy o tym.

          Cóż… Centrum oczywiście też zderzyło się z „covidową ścianą”, tak szybko jak zostało otwarte w połowie roku i aktywności znane i lubiane powoli zaczęły wracać do normalności, tak oto znowu dyrektor Centrum w trosce o zdrowie i bezpieczeństwo nas wszystkich podjął decyzję o odwołaniu pracy kuchni.  Akurat na kilka dni przed robieniem pierogów, kiedy wszystkie zakupione przez Bernadetę Zubel i przytargane do kuchni produkty czekają gotowe, by się nimi zająć i zamienić w przepyszne polskie pierogi, które przyciągają do Centrum całe rzesze swoich zwolenników. Tak, Covid nie wybiera czasu, zawsze zaskakuje… bestia wstrętna!

          Niebywałe, jak ta decyzja o zamknięciu kuchni zbiegła się ze Świętem Niepodległości. Oto, 11 Listopada w gronie właściwie kameralnym, odbyła się w Centrum jak co roku uroczystość z okazji odzyskania przez Polskę niepodległości. Uroczystość inna niż zawsze, bo nie dość, że w warunkach pandemii, to niezwykle symboliczna, piękniejsza, doniosła, gdyż nadrzędną jej częścią było odsłonięcie pomnika dwóch ORŁÓW, symbolizujących braterstwo dwóch narodów: POLSKI i USA. Eugeniusz Bąk opowiedział niebanalną historię powstania pomnika, o tym jak najpierw zdobyć trzeba było plac na ogród, później pieniądze na ten plac i jak bardzo chciał, żeby w tym ogrodzie znalazł się pomnik, który „mówi” coś wyjątkowego. A ten bez wątpienia – mówi, bo orły symbolizują siłę, nadzieję, odwagę i wolność. Cały proces trwał ponad 10 lat – tak… dobre rzeczy nie dzieją się od ręki, trzeba na nie chwilę poczekać, a niejednokrotnie się o nie bić i nie poddawać. Pan Bąk i tym razem się nie poddał, ogród jest, orły „przyleciały”, a z nimi mnóstwo ciepłych wrażeń. Agnieszka Bieniek na tę okazję przygotowała program artystyczny z profesjonalną, piękną oprawą muzyczną.

          A już dzień po tym miłym wydarzeniu – 12 listopada, zapadła decyzja o odwołaniu niedzielnych obiadów i wszelkich kulinarnych prac. Mamy nadzieję, że ten stan nie potrwa długo i, że nie pozostaniemy na „peronie bezsilności” w bezruchu, aż już się sami poczujemy bezsilni! Teraz dopiero widać, jak ważną rolę w życiu Polonii odgrywa Centrum i czym tak naprawdę dla wielu jest: to nasz wspólny, Polski Dom w Ameryce, który łączy, daje poczucie przynależności do grupy, daje poczucie działania dla słusznej idei, motywuje, jest miejscem spotkań kulinarnych i kulturalnych. Teraz dopiero widać, jak bardzo, jako społeczność potrzebujemy polskiej organizacji, która prężnie działa dla dobra jej członków, ale przede wszystkim dla krzewienia szeroko pojętej polskości poza granicami kraju. Teraz dopiero widać, jak bardzo to ma sens i jak ten Polski Dom sprawia, że nie czujemy się samotni.

          Och… żywię wielką nadzieję, że prze-okrutny wirus opuści nas w końcu, a kiedy to już nastąpi, że spotkamy się licznie z ulgą i ochotą w Ogrodzie Dziedzictwa, gdzie na wiosnę „przefruną” nasze Orły. I gdzie w promieniach słońca będą dumnie symbolizować odwagę i nadzieję i zwyciężanie niepowodzeń. A 11 listopada 2020 roku, kiedy stały na scenie w opustoszałym Centrum w czasie pandemii, pozostanie tylko wspomnieniem, jak inne wydarzenia historyczne. Historia bowiem ma nas uczyć, a życie odbywać się tu i teraz… a teraz mamy sezon oczekiwania na wiosnę, a wiosna powita nas uśmiechem słońca. A orły… tak jak dzielnie stoją na scenie w Centrum, z taką samą godnością „rozgoszczą się” w Heritage Garden, bo one nie muszą „stroszyć piórek”, one… znają swoją wartość i moc. Uczmy się od orłów. Ten symboliczny pomnik w Centrum mówi więcej niż wszystkie słowa świata…

          Życzę czytelnikom Forum zdrowia, siły i nadziei w tym niespokojnym, wymagającym czasie.

 

Agata Wojno