Z cyklu Warto Przeczytać
„Listy z Ameryki” Henryka Sienkiewicza
Książki, książki jak i gdzie znaleźć ciekawe i wartościowe? Oczywiście ich oceny są bardzo indywidualne. Moje czytelnicze zainteresowania kierują się w stronę literatury faktu. Fikcję delikatnie omijam. I oto nadarzyła się okazja do poznania „Listów z Ameryki”, pisanych w latach 1876- 1878 jako notatki z pobytu Henryka Sienkiewicza w licznych miejscach Nowego Świata. Są to nadzwyczaj ciekawe felietony wysyłane do „Gazety Polskiej” w Warszawie. Listy opisują Amerykę sprzed ponad 140 lat. A w dwa lata później zostały wydane w formie książki w warszawskim wydawnictwie Gebethnera i Wolfa.
Jakże rożny od dzisiejszego był ten kraj.
Po krótkich zapiskach z podróży statkiem z Anglii do Nowego Jorku, autor z werwą wprawnego obserwatora i reportera opisuje miasto jako obraz wielkich kontrastów. Nieprawdopodobnie zabieganych ludzi, spieszących się we wszystkich kierunkach. Zapytany o cokolwiek nowojorczyk mówi: „I do not know”, nie zatrzymując się nawet na moment. Poznajemy obraz brudnego miasta, zwłaszcza dzielnicy portowej, która jest zaśmiecona, ze stertami odpadków na chodnikach z masą bezpańskich psów i świń z pogryzionymi uszami przez te psy. Na niewybrukowanych, zabłoconych jezdniach wielki tłok omnibusów i różnych pojazdów. W prawdziwym kontraście pozostają hotele i banki, szczególnie przy ulicy Broadway. Budynki te o poprawnej architekturze są z przepychem ozdobione marmurami z zewnątrz, mające też stosowne dekoracje w rozległych wnętrzach. W opłatę za wynajęcie numeru hotelowego wliczone jest całodzienne wyżywienie, w postaci trzech, dużych, atrakcyjnych dań. Gazety nowojorskie, co autor podkreśla z przekąsem, w całości wypełnione są ogłoszeniami.
Po kilkudniowym pobycie w Nowym Jorku, Sienkiewicz wsiada do pociągu „Dwóch Oceanów”, linii kolejowej zbudowanej raptem kilka lat wcześniej. Siedem dni i tyleż nocy podróżował będzie pociągiem, przystosowanym do wygodnego spania i dziennego użytkowania, jadącym w poprzek Ameryki do Kalifornii. Będzie miał tu okazję zobaczyć kilka scenicznych występów Heleny Modrzejewskiej, widzieć jak aktorkę uwielbia, nagradza oklaskami i zasypuje kwiatami zachwycona publiczność. To z Sacramento Sienkiewicz robił kilkumiesięczne wypady do San Francisco, Los Angeles oraz w góry i pustynie do rejonu Dzikiego Zachodu. W Sierra Newada spróbował poszukiwać złota razem z opryszkami różnego autoramentu. Będzie spał pod gołym niebem z końmi i rewolwerem przy boku, żywił się tym co upoluje, a towarzyszyć mu będą poskromiony przez niego mustang i oswojony borsuk, wierny jak pies.
Listy podkreślają szeroko realizowaną wolność i demokrację widoczną na wielu poziomach. Nie ma tu analfabetyzmu, są liczne bezpłatne szkoły i szkółki prowadzone głównie przez kobiety. Poziom nauczanie ma zakres niewielki, ale uczniowie umieją czytać i pisać a przede wszystkim rachować, jako wymóg główny. Spotykani ludzie: Indianie, Meksykanie, Polacy, Irlandczycy i Chińczycy są przez niego bardzo trafnie opisywani i charakteryzowani. W polskiej, dość biednej, rolniczej osadzie ludność pozostaje pod nadzorem proboszcza.
Książkę wypełniają barwne, błyskotliwe, czasem humorystyczne opisy wszystkich i wszystkiego. Jest to Sienkiewicz jakiego nie znamy! Na jej stronach mamy możność poznać człowieka budzącego sympatię, otwartego, ciekawego świata, świetnego obserwatora i prawdziwego turystę. Nie ze wszystkim jednak możemy się zgodzić, choćby z tym, że Indianie musieli stać się populacja drastycznie malejącą wraz ze zmniejszającą się liczbą bawołów, które dawały im pożywienia, ubranie i materiał do budowy szałasów. Bawoły, bawołami, a my znamy wieloletnie działania ekstremistyczne, różnymi metodami aż do prowadzenia regularnych wojen z Indianami, batalii rozpoczętych najpierw przez Anglików, a później rząd amerykański. Wymieniony przez autora drugi powód jest może bardziej uzasadniony, uważa on, iż populacja Indian zmniejszyła się wraz ze znacznym ograniczeniem życiowej przestrzeni, w wyniku zajmowania przez osadników gruntów pod uprawę. Jeśli emigrant postawił nawet prymitywny dom i zaorał pole stawał się jego właścicielem. W opisywanym czasie ziemia nie miała ceny lub kosztowała niewiele.
Jak na literata z Warszawy, podróżnika po Europie, kawiarnianego bywalca, Sienkiewicz dokonał czegoś naprawdę wielkiego. Nie opisał Ameryki siedząc przy biurku w zacisznym pokoju, a zanurzył się w ten kraj, nie bacząc na niewygody i niebezpieczeństwa.
Przygoda, przyroda i wielonarodowościowa mentalność napotykanych ludzi są opisane najciekawiej.
POLECAM.
Elżbieta Ulanowska