Elżbieta Ulanowska – Published 02/17

 Z cyklu Warto Przeczytać

 

   „Listy z Ameryki” Henryka Sienkiewicza

 

     Książki, książki jak i gdzie znaleźć ciekawe i wartościowe? Oczywiście ich oceny są  bardzo indywidualne. Moje czytelnicze zainteresowania kierują się w stronę literatury faktu. Fikcję delikatnie omijam. I oto nadarzyła się okazja do poznania „Listów z Ameryki”, pisanych w latach 1876- 1878 jako notatki z pobytu Henryka Sienkiewicza w licznych  miejscach Nowego Świata.  Są to nadzwyczaj ciekawe felietony wysyłane do „Gazety Polskiej” w Warszawie. Listy opisują Amerykę sprzed ponad 140 lat. A  w dwa lata  później zostały wydane w formie książki w warszawskim wydawnictwie Gebethnera i Wolfa. 

                                      Jakże rożny od dzisiejszego był ten kraj.

     Po krótkich zapiskach z podróży statkiem z Anglii do Nowego Jorku, autor z werwą wprawnego obserwatora i reportera  opisuje miasto jako obraz wielkich kontrastów. Nieprawdopodobnie zabieganych ludzi, spieszących się  we wszystkich kierunkach. Zapytany o cokolwiek nowojorczyk mówi: „I do not know”, nie zatrzymując się nawet na moment. Poznajemy obraz brudnego miasta, zwłaszcza dzielnicy portowej, która jest zaśmiecona, ze stertami odpadków na chodnikach z masą bezpańskich psów i świń z pogryzionymi uszami przez te psy.  Na niewybrukowanych, zabłoconych jezdniach wielki tłok omnibusów i różnych pojazdów. W prawdziwym kontraście pozostają hotele i  banki, szczególnie przy ulicy Broadway.  Budynki te o poprawnej architekturze są z przepychem ozdobione marmurami z zewnątrz,  mające też stosowne dekoracje w rozległych wnętrzach. W opłatę za wynajęcie numeru hotelowego wliczone jest całodzienne wyżywienie, w postaci trzech, dużych, atrakcyjnych dań. Gazety nowojorskie, co autor podkreśla z przekąsem, w całości wypełnione są ogłoszeniami.  

    Po kilkudniowym pobycie w Nowym Jorku, Sienkiewicz wsiada do pociągu „Dwóch Oceanów”, linii kolejowej zbudowanej raptem kilka lat wcześniej. Siedem dni i tyleż nocy podróżował będzie pociągiem, przystosowanym do wygodnego spania i dziennego użytkowania, jadącym w poprzek Ameryki do  Kalifornii. Będzie miał tu okazję zobaczyć  kilka scenicznych występów Heleny Modrzejewskiej, widzieć  jak aktorkę uwielbia, nagradza oklaskami i zasypuje kwiatami zachwycona publiczność. To z Sacramento Sienkiewicz robił kilkumiesięczne wypady do San Francisco, Los Angeles oraz w góry i  pustynie do rejonu Dzikiego Zachodu. W Sierra Newada spróbował poszukiwać złota razem z opryszkami różnego autoramentu. Będzie spał pod gołym niebem z końmi i rewolwerem przy boku, żywił się tym co upoluje, a towarzyszyć mu będą poskromiony przez niego mustang i oswojony borsuk, wierny jak pies.

      Listy podkreślają szeroko realizowaną wolność i demokrację widoczną  na wielu poziomach. Nie ma tu analfabetyzmu, są liczne bezpłatne szkoły i szkółki prowadzone  głównie przez  kobiety. Poziom nauczanie ma zakres niewielki, ale uczniowie umieją czytać i pisać a przede wszystkim rachować, jako wymóg główny.  Spotykani ludzie:  Indianie, Meksykanie, Polacy, Irlandczycy i  Chińczycy są przez niego bardzo trafnie opisywani i charakteryzowani. W polskiej, dość biednej, rolniczej  osadzie ludność pozostaje  pod nadzorem proboszcza.  

    Książkę wypełniają barwne, błyskotliwe, czasem humorystyczne opisy wszystkich i wszystkiego. Jest to Sienkiewicz jakiego nie znamy! Na jej stronach mamy możność poznać  człowieka budzącego sympatię, otwartego, ciekawego świata, świetnego obserwatora i  prawdziwego turystę. Nie ze wszystkim jednak możemy się zgodzić, choćby z tym, że Indianie musieli stać się populacja drastycznie malejącą wraz ze  zmniejszającą się liczbą bawołów, które dawały im pożywienia, ubranie i materiał do budowy szałasów. Bawoły, bawołami, a my znamy wieloletnie działania ekstremistyczne, różnymi metodami aż do prowadzenia  regularnych  wojen z Indianami, batalii rozpoczętych najpierw przez  Anglików, a później rząd amerykański. Wymieniony przez autora drugi powód jest może  bardziej uzasadniony, uważa on, iż populacja Indian zmniejszyła  się wraz ze znacznym ograniczeniem życiowej przestrzeni, w wyniku zajmowania  przez osadników gruntów pod uprawę. Jeśli emigrant postawił nawet prymitywny dom i zaorał pole stawał się jego właścicielem. W opisywanym czasie ziemia nie miała ceny lub kosztowała niewiele.     

    Jak na literata z Warszawy, podróżnika po Europie, kawiarnianego bywalca,  Sienkiewicz dokonał czegoś naprawdę wielkiego. Nie opisał Ameryki siedząc przy biurku w zacisznym pokoju, a zanurzył się w ten kraj, nie bacząc na niewygody i niebezpieczeństwa.

            Przygoda, przyroda i wielonarodowościowa mentalność napotykanych ludzi są opisane najciekawiej.  

           POLECAM.   

 

         Elżbieta Ulanowska