Elżbieta Ulanowska – Published 03/19

 Operetka  „Kraina Uśmiechu”,  nie jest krainą szczęścia   

Jedno z trzech przedstawień wymienionego w tytule dzieła Lehara, Cleveland Opera  pokazała w PACC, 20 lutego bieżącego roku. Nie jest to typowa operetka, a raczej melodramat odbiegający od kanonu operetkowych utworów zwartą treścią i muzyką. Dzieło to nie ma happy endu. Zakochani ze wzajemnością muszą się rozstać, bowiem piękna wiedenka Liza, z wielu powodów, nie może być żoną księcia Su Czonga, kuzyna cesarza Chin, obecnie powołanego na premiera. Zakochani wyznają sobie miłość w pięknych ariach jak choćby w tej, przeznaczonej dla tenora o wybitnych walorach głosowych: „Twoim jest serce me i cały świat niech o tym wie. Jak nieodłączny cień na drodze swej odnajdziesz mnie…” A Liza odpowiada mu: “Jeśli jestem tobie przeznaczona, jak białą perłę zamkniesz mnie w ramionach, w kwietniową, księżycową noc.” Jednak Ich uczucia w miarę trwania przedstawienia słabną.Trzyaktowa operetka rozpoczyna się w Wiedniu, a następnie przenosi do Chin, gdzie następuje burzliwe rozstanie. Zapowiedź narastającej tragedii ilustruje muzyka, udało się świetnie kompozytorowi zmieniać jej charakter z lekkiej, miłej dla ucha, na niemal dramatyczną. 

W historii operetki lat trzydziestych „Kraina Uśmiechu” zajmuje miejsce pierwszoplanowe. Napisana została przez doświadczonego twórcę, mającego w dorobku ponad 25 wcześniejszych tytułów, a obok „Wesołej wdówki”  jest najczęściej realizowanym utworem.  

Cleveland Opera pokazała przedstawienie z dużym zespołem wykonawców, dopracowane do perfekcji. Partie solowe powierzono znakomitym śpiewakom. Nadto wprowadzono 14 osobowy  balet, z Cleveland Ballet oraz liczny, zawodowy chór. Aż trudno uwierzyć, że tyle osób, mogło pomieść się na niewielkiej scenie Centrum. Reżyserująca operetkę Dorota Sobieska rozmieściła wykonawców tak, aby każdy miał miejsce do zaistnienia. Na scenie pozostawali głównie soliści. Przed sceną ulokowano pięćdziesięciu osobowy zespół – The Cleveland Women’s Orchestra, z  gościnnie występującym dyrygentem, Yaniv Segal. Pomiędzy muzykami, a widownią znalazło się miejsce dla tancerzy, a chór rozmieszczono wzdłuż ściany. Soliści  czasami też schodzili ze sceny, śpiewając pomiędzy widzami. Ten bliski kontakt artystów z odbiorcami podobał się bardzo, zdawało się, jakby cała sala uczestniczy w miłosnym dramacie.

W rolach głównych wystąpili: Liza, sopran Dorota Sobieska, a jej partnerem był Timothy Culver tenor kreujący rolę księcia Su-Chonga. Śpiewanych przez nich arii i duetów słuchało się z przyjemnością.Towarzyszący chór przygotowany i dopracowany przez Jacka Sobieskiego brzmiał idealnie. A balet młodziutkich tancerek i ich partnerów nadał przedstawieniu charakter typowej wiedeńskiej lekkości i plastyczności. Kostiumy i dekoracja, dobrze dokumentowały akcję dziejącą się w Wiedniu i w Chinach, a zaprojektowała je Dorota Sobieska. 

Otrzymaliśmy następne muzyczne utwory – dar Cleveland Opera. Tę muzykę przypomnianą i zapamiętaną będziemy mogli zanucić sobie w domowych pieleszach.

             Elżbieta Ulanowska