Józef Hart – Published 02/18

TRANSLATE

O podejmowaniu decyzji…

 

Wychodzę z baru i widzę w odległości około dwudziestu metrów taką scenę: dwóch wyrośniętych młodzieniaszków wyrywa kobiecie torebkę i zaczyna uciekać. Kobieta stoi oszołomiona, na ulicy po za mną nie ma prawie nikogo, zaczyna się robić ciemno, nie znam tej dzielnicy (umówiłem się z kolegą na spotkanie w jakieś ważnej sprawie, ale on zadzwonił w ostatniej chwili, że nie może przyjść) a ja muszę podjąć decyzję. Czy mam gonić za złodziejami, czy podejść do kobiety i jej pomóc, czy po prostu odwrócić się i pójść w inną stronę? Co robić? Nie ma nikogo, kto mógłby mi udzielić rady… Wszystko to trwa nie więcej niż parę sekund, ale decyzja, którą podejmę, na pewno jest wypadkową tego jak zostałem wychowany i kim jestem, i może zmienić bieg mojego życia i osób biorących udział w tym zajściu. Takich zdarzeń w naszym życiu na pewno było (i będzie) wiele, może nie aż tak drastycznych, ale życie nie oszczędzi nas przed sytuacjami, kiedy będziemy musieli podejmować decyzje, często za siebie i innych.

Dlaczego akurat teraz piszę o procesach związanych z podejmowaniem decyzji? Otóż teraz, kiedy moje życie bardziej przypomina wczasy niż codzienną gonitwę (kto wie za czym), często zastanawiam się nad losami moich bliskich i swoim, i pytam siebie jak do tego doszło, że jest tak a nie inaczej? Poza tym wpadła mi w ręce książka Gerda Gigerenzera (po angielsku) pod tytułem „Jak podejmować dobre decyzje”. O książce tylko tyle, że według Gigerenzera żyjemy w świecie, w którym podejmowanie decyzji, o których wiemy, że są ryzykowne, jest nie do uniknięcia. Autor książki jeździ po świecie i uczy wszystkich, którzy go chcą słuchać, jak podejmować decyzje. Jego słuchacze to szerokie spectrum, począwszy od dzieci szkolnych a skończywszy na lekarzach i bankierach. Zdaniem autora książki, gdybyśmy wiedzieli więcej o prawdopodobieństwie ryzyka podejmowalibyśmy lepsze decyzje. Na pewno jest w tym dużo racji, sprawa jest jednak dosyć skomplikowana…

Zacznijmy od tego, że zdecydowana większość z nas, kiedy przychodzi do podejmowania decyzji, wychowywana jest tak, aby polegać na innych. Rodzice decydują o tym, co mamy jeść, w co się ubierać, do jakiej szkoły mamy pójść… I to wszystko jest naturalne i normalne, bo niby skąd mamy to wszystko wiedzieć? Przychodzimy przecież na świat bezbronni i nasze przetrwanie zależy od naszych rodziców. Kiedy już jesteśmy na tyle rozwinięci, że zaczynamy się rozglądać i zadawać pytania, odpowiedzialność za nasz dalszy rozwój spada na naszych najbliższych, bo do nich zwracamy się z pytaniami. Jeżeli będą mieli wystarczająco cierpliwości, ochoty i wiedzy aby zaspokoić naszą ciekawość, wtedy zaczniemy rozumować i rozwijać się dalej. I znowu trzeba tu zwrócić uwagę na to, że to nie jest takie proste. Duży wpływ mają tu także społeczna kultura, warunki i zamożność rodziny, w której rośniemy. Podobnie jest także w przedszkolu i szkole. Jeżeli nauczyciele i wychowawcy znajdą dla nas czas (wyobraźmy sobie tutaj trzydziesto-osobową klasę) to będziemy coraz „mądrzejsi”. Ta mądrość ma nam pomóc w późniejszym okresie naszego życia. Przy okazji wbija nam się w głowę (i nie tylko w głowę), co wolno, a co nie, co możemy, a co nie. Tylko o tym jak podejmować decyzje jakoś nikt nas nie uczy. Czy tak powinno być?  Czy nie lepiej polegać na innych, na uznanych autorytetach, lub po prostu chować głowę w piasek? A jednak… Prędzej czy później dowiadujemy się, że życie właściwie polega na podejmowaniu decyzji i radzeniu sobie z ich skutkami.

Jeśli chodzi o mnie to jakoś nigdy nie miałem specjalnego szacunku dla „uznanych” autorytetów. Głównie dlatego, że chciałem wiedzieć dlaczego tak, a nie inaczej, a zbywające wyjaśnienia nigdy mnie przekonywały. Im bardziej dorastałem tym bardziej rozumiałem, że większość ludzi jest naśladowcami, a ci którzy prowadzą (czyli liderzy) na ogół mają jakiś „interes” w tym co robią. Nie miałem ambicji liderskich, ale owcą też nie byłem. Bardzo wcześnie podjąłem decyzję żeby zostać optymistą. Kiedy się jest optymistą „życie jest piękne” i łatwiej przechodzić trudne momenty w życiu, częściej można znaleźć ziarenka radości nawet podczas szalejącej burzy. Zrozumiałem też, że często to, co nam się może wydawać słuszną decyzją dla innych może oznaczać błędną, a nawet zdradziecką.

Kiedy przychodzi do podejmowania trudnych decyzji kładę przed sobą czystą kartkę papieru i staram się napisać co jest za, a co jest przeciw. Gwarancji oczywiście nie ma, bo nawet gdy podejmę słuszną decyzję los może tak pokierować sprawą, że przegram. Jednak im więcej wiem na dany temat, tym większa jest szansa na to, że podjęta decyzja będzie wygraną. Czasami bywa też tak, że decyzje musimy podejmować w mgnieniu oka, nie ma czasu na rozumowanie. I wtedy z pomocą przychodzi nam instynkt. Pomocni w podejmowaniu decyzji mogą też być mądrzy przyjaciele, którzy potrafią być bezstronni i szczerzy w swoich poradach. Kiedy jednak argumenty za i przeciw są wyrównane znowu musimy polegać na naszym instynkcie.

Podsumowując, dobrze jest mieć bliskich przyjaciół, orientować się w życiu społeczeństwa w którym się obracamy, ale musimy się także nauczyć ufać swoim instynktom. Jeżeli zaś chodzi o początkową scenę to ja starałbym się pomóc kobiecie w tarapatach, bo to uważałbym za najważniejsze w tej sytuacji. Ciekawy jestem jakby postąpił tu czytelnik Forum. Gdyby ktoś miał ochotę odpowiedzieć na to pytanie zapraszam do zajrzenia do strony internetowej Forum.

 

   Joseph Hart