Józef Hart – Published 6 to 8/16

TRANSLATE

Drogi Czytelniku,

 

Czy wiesz co to jest sweatshop? Żyjąc w PRL-u nigdy nie słyszałem o czymś takim, dopiero tutaj w Stanach dowiedziałem się co to jest. Niedawno przeczytałem książkę wybitnego polskiego historyka, Sławomira Kopera, o Drugiej Rzeczypospolitej, w której pisze o tzw. „aferze żyrardowskiej”. To co pisze o Żyrardowie przypomniało mi „sweatshops” i jest na tyle ciekawe, że chciałbym się tym z tobą podzielić, drogi czytelniku.                                                                                                                                          
Sweatshop to zakład lub warsztat, szczególnie w branży odzieżowej, gdzie pracownicy zatrudnieni są po bardzo małych stawkach pracując przez długie godziny w okropnych warunkach. System sweatshop zapoczątkowano w Anglii w latach między 1830 i 1850; używał on w przemyśle odzieżowym dilerów (zwanych „sweaters”), którzy podnajmowali umowy i wykonywali je w swoich zakładach („sweatshops”) wyciskając z pracowników co się dało. W drugiej połowie XIX wieku sweatshops przyciągały imigrantów i biedaków ze wsi do pracy w przemyśle odzieżowym w wielkich miastach, takich jak Londyn czy Nowy York. Takie zakłady pracy krytykowane były przez liderów pracy jako za bardzo zatłoczone, bez wentylacji, podatne na pożary i obecność szczurów. Bardzo często robotnicy gnieździli się w zatłoczonych klitkach, za wynajęcie których musieli płacić pracodawcom.                                                                                                 
W Polsce (a właściwie w Królestwie Kongresowym) sprawy wyglądały inaczej. W 1830 roku powołano spółkę, która miała na celu zbudowanie mechanicznej przędzalni i tkalni ręcznej oraz osiedla mieszkaniowego dla załogi. Jednym z dyrektorów został francuski inżynier Philippe Henri de Girard. Wynalezione przez niego maszyny zainstalowano w nowych zakładach. Od jego nazwiska nowa osada mieszkaniowa przyjęła nazwę Żyrardów. Po przerwie na Powstanie Listopadowe zakłady zaczęły się szybko rozwijać, szczególnie kiedy przeprowadzono przez osiedle tory kolei Warszawa-Wiedeń. W 1857 roku Zakłady Żyrardowskie wykupili K.A Ditrich i K.Hielle rozbudowując firmę i miasto. Ich produkty miały wysoką markę i ogromne zapotrzebowanie. Pod koniec XIX wieku Zakłady Żyrardowskie zatrudniały 9, 000 pracowników i były największą fabryką lnu w Europie. Syn Karola Augusta, Karol, jako prezes spółki przyczynił się do dalszej rozbudowy miasta i modernizacji fabryki. Zbudowano nowe osiedle mieszkaniowe, szpital przyzakładowy, szkoły, przytułki, a także kościoły.  Niestety, pierwsza wojna światowa zrujnowała miasto i zakłady. Wszyscy robotnicy zostali wcieleni do carskiego wojska, a brak surowców spowodował zamknięcie fabryki. Kiedy rosyjskie wojska zaczęły się wycofywać Rosjanie zdemontowali i wywieźli sprzęt fabryczny przy okazji wysadzając najważniejsze budynki fabryczne. W Żyrardowie zapanowała bieda, nie zabrakło epidemii… Po uzyskaniu wolności Zakłady Żyrardowskie zostały upaństwowione, nastąpiła odbudowa i wznowienie produkcji. Dobra passa nie trwała jednak długo, rząd Witosa podpisał umowę z francuską grupą inwestycyjną na bardzo niekorzystnych dla strony polskiej warunkach. Francuzi rozpoczęli akcję bezwzględnego oszczędzania szukając najwyższych zysków. Najłatwiej oczywiście było oszczędzać kosztem pracowników. Załoga została zredukowana, starszych robotników zbliżających się do emerytury zwalniano za najdrobniejsze uchylenia. Do pracy przyjmowano (bezprawnie) nieletnich, którzy musieli pracować za darmo przechodząc kilkunastomiesięczną praktykę, po zakończeniu której zostawali zwalniani. Do tego doszedł Wielki Kryzys. Nastąpiło bezrobocie. Z przedwojennej załogi liczącej 11 tysięcy pracowników zostało około 10 procent. Robotnicy zarabiali bardzo mało, najwięcej 10-15 złotych tygodniowo, co ledwo wystarczało na utrzymanie. Odebrano im większość świadczeń socjalnych, włącznie z dostępem do fabrycznego szpitala. Domy mieszkalne przestały być remontowane i były w opłakanym stanie. Natomiast dyrektor zakładu, Kohler-Badin, z pochodzenia Szwajcar, który okazał się sadystą, zarabiał 25 tysięcy złotych na miesiąc.  Pan dyrektor nie lubił na przykład siwych włosów, więc kazał zwalniać z pracy robotników, którzy posiwieli pracując w fabryce całe swoje życie. Tutaj już można porównać te warunki do typowych sweatshops. Dyrektor Kohler-Badin został zastrzelony w kwietniu 1932 roku przez byłego urzędnika zakładów, który strzelając do niego powiedział „zabiłem łobuza”. W czasie procesu zabójcy wyszły na jaw francuskie machlojki. Zabójca otrzymał pięć lat więzienia, ale malwersacjami francuskimi zajęła się komisja sejmowa. Wykazano, że nadużycia Francuzów sięgały 25 milionów, podczas gdy Zakłady były prawie zrujnowane. Ponieważ rząd polski był związany finansowo i militarnie z Francją nie ukarano zarządu. Zakłady przejął Państwowy Bank Rolny i nastąpiła znaczna poprawa w sytuacji zakładów i miasta. Niestety wkrótce potem wybuchła druga wojna światowa i koniec rozwoju.                                                                                                   
Czytelnikom zainteresowanym w historii Polski, a szczególnie historią pierwszej połowy dwudziestego wieku polecam książki Sławomira Kopera. Jego książki są napisane rzeczowo i ciekawie. Życzę przyjemnej lektury…

 

Z szacunkiem                                                                                                                             

Józef Hart