Ks. Jerzy Kusy – Published 10/18

TRANSLATE

Kościół a Niepodległość Polski

    Od zarania polskiej państwowści Kościół wpisany jest w polską historię i w polską kulturę. Chrześcijańska tradycja połączona z wiarą były zawsze ostoją polskości, zarówno w czasach prosperity jak i w trudnych okresach historii Polski.  Nie inaczej było też w okresie zaborów i w samym momencie odzyskiwania niepodległości w 1918 roku. Bez wielkiego ryzyka można stwerdzić, że szczególnie w tym czasie Kościół był jedyną instytucją, która poszczególne pokolenia wychowywała do wolności, ale także był depozytariuszem utraconej państwowości. To parafie i zakony przechowywały pamięć o historii narodu. Duchowni mówili zarówno o wolności wewnętrznej – osobistej, jak i społecznej oraz politycznej. Dlatego na przestrzeni lat niewoli naród zachował zdolność do odbudowy samodzielnego państwa, gdy pojawią się sprzyjające okoliczności. Pojawiły się one wraz z wybuchem I wojny światowej, w którą uwikłali się zaborcy.

   Kiedy Polska straciła niepodległość i zniknęła z mapy Europy, to tylko niewielka część społeczeństwa była świadoma konsekwencji, jakie to za sobą niesie. Dla większości była to sprawa ambiwalentna. Ludzie uważali, że niewiele się w ich życiu zmieni. Propaganda zaborcza oferowała im łatwość robienia kariery i imperialny paszport. Kościół przestrzegał, że są to pokusy, z którymi należy walczyć. Przypominał także, że miłość Ojczyzny jest ważną powinnością chrześcijańską.  Ale pocieszające jest to, że, istniała grupa ludzi, którzy byli głęboko przejęci utratą niepodległości. To przede wszystkim intelektualiści i duchowieństwo, którzy stanowili elitę naszego kraju. Dzięki nim Kościół miał świadomość tego, co się dzieje i stawał się bastionem niepodległości, którego wrogom nie udało się zniszczyć przez cały okres zaborów. W kościołach były przechowywane zdobyczne chorągwie, odznaczenia wojskowe i polska literatura. Kultywowany był także polski język. Wszystko to, przypominało o dawnej świetności Rzeczpospolitej i budziło nadzieję na przyszłość.   W czasie zaborów najeźdzcy stosunkowo szybko zorientowali się, że Kosciół jest ostoją polskości; ciekawostką jest, że w tym czasie, znakiem tożsamości narodowej stała się ikona Matki Bożej Częstochowskiej, która wieszana była w magnackich pałacach, szlacheckich dworach i w wiejskich chatach. Choć Rzeczpospolita na mapach nie istniała, to Polacy wiedzieli, że to Ona jest prawdziwą królową naszego narodu.

      Oprócz kultywowania polskiej tradycji i historii duchowni bardzo mocno stawiali na odnowę moralną narodu. Zdawali sobie bowiem sprawę z tego, że wolność będą mogli wywalczyć jedynie ludzie prawego sumienia. Duszpasterze wiedzieli, że zaborcy próbują demoralizować Polaków: rozpijać naród, relatywizować zasady moralne, a także przekupywać ich wysokimi urzędami, tytułami i odznaczeniami. Takim pokusom mogły się oprzeć tylko osoby o wysokich walorach moralnych. Przy różnych okazjach, takich jak na przykład misje parafialne czy rekolekcje, duchowni tłumaczyli, że Polacy nie mogą godzić się na kolaborację, bo przynoszą wstyd Ojczyźnie. Niestety, zdarzały się przypadki, gdy ludzie zniewoleni donosili na taką działalność kapłanów. W konsekwencji wielu księży przypłaciło to zsyłką na Sybir lub innymi szykanami.

    Należy podkreślić, że Kościół solidaryzował się z narodem, a nawet częściowo zastępował nieistniejące państwo. W świątyniach ludzie dowiadywali się o kolejnych powstaniach i poborze do wojska. Plebanie były miejscem wymiany informacji, poczty i działalności konspiracyjnej. W czasie walki zbrojnej Kościół organizował duchową, materialną i medyczną pomoc dla walczących oraz ich rodzin.

 Zaangażowanie duchowieństwa, w sprawy społeczno-polityczne, nie ustało wraz z odzyskaniem niepodległości. Okres XX-lecia międzywojennego był przepełniony niekończącymi się walkami i to zarówno militarnymi, jak i politycznymi. W Sejmie Ustawodawczym zasiadało ponad 30 księży, w zdecydowanej większości na ławach po prawej stronie, zasilając poselskie szeregi endecji. – Po latach zaborów, kiedy to z pokolenia na pokolenie wielu kapłanów i biskupów wspierało pracą i zapałem starania Polaków wybicia się na niepodległość, było to całkowicie naturalne.
Niebezpieczeństwo zaangażowania politycznego dostrzegała jednak nuncjatura apostolska.  Dlatego też, papież Benedykt XV skierował do biskupów polskich w 1921 r. list, mający na celu odseparowanie księży od partyjnych sporów i agitacji, a skupienie się na ich misji kościelnej.

    Wędrując poprzez meandry historii Polski, odnoszę, chyba niedalekie od prawdy, wrażenie, że jesteśmy dziwną nacją narodową: gdy Ojczyzna jest w potrzebie potrafimy ze sobą solidarnie współdziałać; przykładem z czasu odzyskiwania niepodległości jest współpraca Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. Często jednak, gdy nastają lepsze czasy, potrafimy się niepięknie kłócić czy nawet prowadzić walki ze sobą. W okresach trudnych dla wszystkich, niepodległość była wartością nadrzędną; byłoby dobrze, aby taką pozostała dla współczesnych polityków i zwykłych obywateli. Znacznie pomogłoby nam  odrobienie lekcji, jaką zadał nam św. Jan Paweł II,  kiedy powiedział, że wolność trzeba stale zdobywać i nad nią pracować. Co więcej, trzeba zaczynać od siebie! 

   ks. Jerzy Kusy