Małgorzata Oleksy – Published 11/16

Jesienne zagubienia i znaleziska

Gdy toczyło się kolejne zebranie Redakcji Forum, zaawansowana w swej krasie jesień ukradkiem zaglądała przez okna, kokietowała dojrzałym jak jabłko słońcem i królewskimi barwami liści…

 Tym razem spotkaliśmy się w przytulnym domu Pani Redaktor Naczelnej. Przy dobrej kolacji i wyśmienitej kawie (specjalności Pana Domu) gorąco dyskutowaliśmy nad bieżącymi zagadnieniami Forum. Zadawaliśmy sobie tylko na pozór łatwe pytania, które na przeróżne sposoby zadajemy już od dawna. Dla przykładu, takie jak: kto i co dalej, kto nas czyta, dla kogo piszemy, czy ta nasza misja ma sens, itd.

Sens szybko się odnalazł po chwilowym chaosie demokratycznie wyrażanych opinii i ochota też się obudziła, chociaż długo przecierała zaspane oczy. Z rogu obfitości posypały się pomysły, uwagi, wizje i konkretne szkice. Niemal każdy obecny zobowiązał się do napisania artykułu na zaproponowany przez siebie lub zadany przez Naczelną temat.

 I tak po zawiłej ścieżce dochodzę do sedna, a mianowicie do zadanego mi tematu. Nie miałam konkretnego pomysłu, więc przydzielono mi napisanie czegoś o… jesieni. Ot, takie egzystencjalne i nie tylko wynurzenia, bo to przecież dopiero niedawno świętowaliśmy Wszystkich Swiętych, Zaduszki, Dzień Weterana, Rocznicę Odzyskania Niepodległości przez Polskę, Dzień Dziękczynienia, a i Halloween zdążył na dobre postraszyć…

 Pozwolę sobie tu na dygresję, że jeden z naszych zacnych redaktorów zwykł żartobliwie nazywać takie tematy o wszystkim i o niczym – sadzeniem kwiatków. To jeszcze nie najgorsze określenie, bo przecież można by nazwać je dosadniej, na przykład: zapychaniem dziur! Ta postawa redakcyjnego kolegi jednak nigdy mnie nie zniechęcała, bo tak zwane: sadzenie kwiatków to (dosłownie i w przenośni) bardzo pożyteczne i przyjemne zajęcie! A odnośnie do zapychania dziur, to nawet najbardziej siermiężne łaty lepiej wyglądają niż świecące golizną… ubytki, prawda?

Moje myśli spokojnie zwróciły się ku bohaterce niniejszego tekstu – Jesieni. Refleksje natychmiast zaszeleściły barwnymi liśćmi mijających pór roku, lat, dni….Po raz kolejny przypomniały o przemijaniu, o cudownym cyklu zagubień i znalezisk, zaśnięć i przebudzeń, strat i zbiorów, w które tak bogate jest życie i pojedyncze jego odsłony.

 Moja ulubiona pora roku – jesień rozgościła się na dobre i spełnia swą misję. Szybko zamienia się z dojrzałej, słonecznej, pełnej jabłek, żurawin i pachnącej dobrym winem bachantki w rozdeszczoną, zawodzącą strzygę, przysiadającą na cmentarzach i ogołoconych polach, rozpalającą tu i ówdzie ogniska dla rozgrzania zgrabiałych rąk. Myśli ludzkie wraz z tą aurą przenoszą się na wyżyny wspomnień, tęsknoty i marzeń, które przychodzą w nocy, zdzierają ciepły koc z karku, każą bezlitośnie przeglądać się w lustrze, widzieć schyłek i niepokój egzystencji.

Na ziemi przecież każda wygrana pociąga jakąś przegraną, nic nie jest do końca czyste lub brudne, a wszelkie sądy wydają się dalekie od absolutnej prawdy.

Nad światem znowu kłębią się jesienne chmury namiętności, ludzkich śmiesznostek i oczekiwań. Postęp zamienia się w wyścig szczurów. Samobójstwem jest zatrzymanie się w jednym miejscu i uczucie nasycenia. Chodzi o to, żeby nikt ani przez chwilę nie czuł się zaspokojony, żeby wciąż o coś walczył i piął się gdzieś. Ten niepokój i pęd jest umiejętnie podsycany przez media, które nieustannie coś reklamują i coraz lepiej wprawiają się we wszelkich kłamstwach. Ludzi to chorobliwie nakręca, wywołuje wzmożone ślinienie się, a potem przychodzi permanentne zmęczenie lub bunt. Sztuczne obrazy coraz częściej wymiatają trzeźwość widzenia.

Jesień w takich sytuacjach ma szczególną, oczyszczającą moc.  Moc życia i śmierci. Ona umiarkowanie rozgrzewa i jednocześnie koi krwioobieg ziemi. Jak lekarz nakazuje zatrzymać się i odpocząć. Namawia do mądrej zadumy zawieszonej nad przeszłością i tym, co ma nadejść. Hojnie rozdziela kosze plonów i zachęca do robienia zapasów.

Jesień jest szaloną romantyczką, która potrafi przeistoczyć się w praktyczną gospodynię. Łatwo można się zagubić w złotych nitkach jej poezji, a potem równie szybko odnaleźć się gdzieś na srebrnej ścieżce jej prozy.

 To chyba nie przypadek, że jesień w dziejach świata niejednokrotnie stawała się polem dla rewolucji, wojen, odkryć, powstań, ważnych zmian i wyborów. Coś napędzała, coś powstrzymywała, czegoś uczyła. Nic dziwnego również, że to właśnie jesienią z reguły zaczyna się rok szkolny, gdyż ta pora roku ma wyjątkowo rozwinięty pedagogiczny zmysł!

Jesienna, twórcza aura stwarza bardzo wiele okazji do trzeźwego podsumowania oraz do szczodrych podziękowań, do nabierania dzięki temu mądrej dojrzałości.

Na zakończenie tych jesiennych zagubień i znalezisk nasuwa mi się jeszcze jedna symboliczna refleksja…

… Co roku jesień jak hojna pani na zagrodzie wydaje huczną ucztę, zaraża nostalgią za pięknem i wiecznością, zaprasza do dyskusji na różne tematy, a na powitanie i zarazem na pożegnanie wręcza każdemu złocistą chryzantemę pamięci i wdzięczności. Zapala wraz z nami światła, by zapełnić pustkę po tych, którzy odeszli na zawsze. Przypomina, że te pozostawione ślady nieustannie mieszają się z naszymi. Wszyscy przecież stajemy się podobni do jesiennych liści…

 

Gosia Oleksy