Stanisław Kwiatkowski – Published 04/19

Wracać czy nie wracać?…

Wracać czy nie wracać? – to niemal hamletowskie pytanie zadaje sobie wiele osób żyjących na obczyźnie. Prostej odpowiedzi nie ma. Chcę się jednak podzielić z Czytelnikami moimi doświadczeniami i przemyśleniami na ten temat. Pragnę też zaznaczyć, że to, co przeczytają Państwo, nie jest krytyką Polski. Chcę po prostu napisać o tym, że trudności adaptacyjne, z jakimi będziemy musieli się uporać, są bardzo podobne do tych, które przeżyliśmy po wyjeździe z Polski, próbując poznać nasz nowy kraj na tyle, żeby w nim w miarę normalnie żyć. Różnic tych nie kategoryzuję i nie oceniam, co jest lepsze, a co gorsze, bo wynikają one z tradycji, kultury, zamożności społeczeństwa, obowiązującego prawa i z wielu innych powodów.

Doświadczenia moje wynikają stąd, że zaraz po przejściu na emeryturę pojechałem do Warszawy i wyremontowałem nasze mieszkanie, które ocalało jeszcze z czasów PRL, mimo zakusów ówczesnych władz, żeby nam je odebrać. Było to spłacone mieszkanie własnościowe, czyli nasza własność, ale dla rządców PRL nie miało to większego znaczenia. Poprzez kombinacje z przepisaniem prawa własności na bliską rodzinę udało nam się mieszkanie zachować. Pierwsze schody zaczęły się przy odzyskiwania prawa do naszego mieszkania. Rodzina podeszła do tego ze zrozumieniem, ale ja nie wiedziałem, jak się za to zabrać. Miałem jakieś tam wykształcenie i doświadczenia z pracy w Polsce w poruszaniu się dość swobodnie w problemach prawnych, a teraz nie wiedziałem, od czego zacząć – zmienił się system i zmieniło się prawo, a na adwokatów nie chciałem wydawać setek dolarów z mojego emerytalnego budżetu. Zacząłem chodzić po urzędach i dowiadywać się, co i gdzie trzeba załatwić. Uczyłem się szybko i po tygodniu miałam akt własności mieszkania.

A teraz pytanie: kto z Państwa wie, jak się załatwia w Polsce przepisanie elektryczności, gazu, telefonu, czy telewizji kablowej? Jeśli ktoś myśli, że zadzwoni i na drugi dzień, albo za kilka dni przyjadą i podłączą co trzeba, to się grubo myli. Bez pomocy kogoś miejscowego nie radzę się do tego zabierać – potrzebne jest chodzenie, jeżdżenie, stanie w kolejkach i zbieranie papierków. Wymaga to sporo czasu i cierpliwości. I tak prawie ze wszystkim, co chciałem załatwić. Uczyłem się Polski od nowa. Śmieszne też miałem przeprawy z remontem mieszkania. Poszedłem kupować farby. W sklepie wybrałem kolor i poprosiłem o farbę lateksową, pół błyszczącą. Sprzedawca popatrzył na mnie, jak na kogoś, z kim nie wszystko jest w porządku. Zorientowałem się i spróbowałem mu wyjaśnić, o co mi chodzi. Po dłuższej chwili, słuchając mnie uważnie stwierdził, że pewnie mi chodzi o farbę emulsyjną.

– Tak, oczywiście – powiedziałem, bo przypomniało mi się, że tak się ta farba nazywa po polsku. – Ale farby pół błyszczącej nie sprzedajemy – wyjaśnił i dodał, że takiej farby nie robią w kraju.

Z wymianą okien i drzwi było gorzej. Chodziłem po bussinesach sprzedających i instalujących te rzeczy i prosiłem o okna, które otwierają się na boki z blokadą zabezpieczającą przed zatrzaskiwaniem się okien w przypadku przeciągu. Pamiętałem przecież, że takie okna robiono. Zbywano mnie, mówiąc, że takich okien nie sprzedają, aż wreszcie ktoś mi wyjaśnił, iż nowe okna otwierają się na boki i uchylają od góry na szerokość, jaką sobie życzę i mają odpowiednią blokadą. Okna okazały się znakomite, a przy tym dowiedziałem się, że Polska jest potentatem światowym w produkcji okien. I tak to uczyłem się wszystkiego od początku. Nawet, jak zachorowałem w długi weekend to nie wiedziałem, gdzie szukać pomocy. Do szpitala, na ostry dyżur (emergency) nie chciałem iść, bo powiedziano mi, że to wielogodzinne czekanie i nie byłem pewny, jak mnie tam potraktują bez polskiego ubezpieczenia. Znajomi, do których dzwoniłem o jakieś informacje mówili, że najlepiej wezwać pogotowie, bo oni tak robią. Po długich poszukiwaniach w internecie wreszcie znalazłem lekarza, który przyjeżdża do domu. Okazało się, że był to lekarz, który prawdopodobnie dostał dyplom przez pomyłkę, ale mniejsza z tym. Przeżyłem i po weekendzie poszedłem do prywatnej kliniki. Wydaje mi się, że w mniejszych miejscowościach, gdzie prawie wszyscy się znają, byłoby łatwiej (albo trudniej, jeśli tam jest tylko jeden lekarz, który na przykład wyjechał na długi weekend…)

Piszę tu o moich doświadczeniach jakby punktowo, bo na podobne problemy można się natknąć na każdym kroku. Na przykład pieniądze. Wchodzi się do sklepu i coś kosztuje 179 złotych. Dużo to, czy mało? – i zaczyna się przeliczanie. Trwa to dość długo, zanim mentalnie przestawimy się na liczenie w złotówkach. Wydaje mi się jednak, że najważniejsza sprawa, to znajomi i rodzina. Okazuje się, że przyjaciele z podwórka, ze szkoły, uczelni czy pracy mają teraz nowych znajomych, swoje sprawy, kłopoty i właściwie po kilku minutach rozmowy nie mamy już o czym mówić. Oni żyją w innym świecie, mają inne doświadczenia, inaczej patrzą na świat. Niektórzy umarli, inni gdzieś wyjechali i kontakt się urwał. Z rodziną też nie jest dużo lepiej. Denerwuje nas, że oni nie wiedzą tego, co dla nas jest oczywiste, a oni uważają, że nasze doświadczenia przenoszone gdzieś tam ze świata do Polski, nie mają żadnej wartości. Na pewno nie sprzyja to zacieśnianiu więzów rodzinnych.

Wydaje mi się, że przy podejmowaniu decyzji o powrocie nie można brać pod uwagę naszych doświadczeń z kilkutygodniowych wyjazdów do Kraju, bo wówczas jesteśmy tam gośćmi, pod opieką rodziny i znajomych. Niekończące się przyjęcia, wycieczki i spotkania nie dają nam doświadczenia, jak naprawdę tam się żyje. Wiele osób mówiło mi o swoich zamiarach powrotu na stałe. Każdemu powtarzałem to samo: nie likwiduj swoich spraw tutaj. Jedź do Polski, wynajmij sobie mieszkanie na pół roku i pomieszkaj tam, jak każdy inny. Wówczas będziesz wiedział, jak się tam żyje i czy powinieneś przenosić się na stałe, bo jest to decyzja, którą bardzo trudno odwrócić.

Nie doradzam i nie odradzam nikomu powrotu, bo każdy kieruję się własnymi powodami i dla każdego jedne sprawy są ważne, a inne mniej istotne. Chodzi mi tylko o to, żeby nasza decyzja była oparta o jak najszerszą wiedzę. A poza tym, to Polska jest piękna i wielu osobom będzie tam lepiej i łatwiej, czego każdemu powracającemu życzę.

Stanisław Kwiatkowski