Stanisław Kwiatkowski – Published 06/18

O „Teatrze bez granic” i księdzu Twardowskim.

W sztuce nie lubię amatorstwa. Być może dlatego, że zostałem wychowany na filmie, który jest dziełem zbiorowym i od każdego twórcy, który jest zaangażowany w proces powstawania filmu, wymagana jest wiedza teoretyczna. Dlatego też, zanim wybiorę się na przedstawienie, czy na koncert, zawsze chcę dowiedzieć się czegoś o tym, co będę oglądał, albo słuchał.

Tak było również kilka lat temu, gdy dowiedziałem się, że ma przyjechać do Cleveland Teatr Polski z Toronto. Pomyślałem lekceważąco, że zapewne jest to jakaś amatorska grupa zapaleńców teatralnych. Byłem o tym przekonany, aż do momentu, kiedy zobaczyłem na ulotce nazwisko Marii Nowotarskiej. To nazwisko pamiętałem jeszcze z Polski. Po sprawdzeniu w internecie moje przypuszczenia potwierdziły się, że jest to znana aktorka, mająca w swoim dorobku chyba kilkadziesiąt ról filmowych i wiele teatralnych na scenie Teatru Słowackiego w Krakowie, jednego z najbardziej prestiżowych teatrów w Polsce. Drugą aktorką była Agata Pilitowska, córka Mari Nowotarskiej. Ale pani Agata ma również swoje znakomite referencje w postaci dyplomu Szkoły Teatralnej w Krakowie, obok warszawskiej, najbardziej prestiżowej szkoły aktorskiej w Polsce i ponad dwudziestoletnią prace w Teatrze Polskim w Toronto, znaczoną wielu znakomitymi rolami.

Nie wahałem się już więcej. Wiedziałem, że mam jedną z nielicznych okazji spotkania z Polską sztuką. I nie myliłem się. Przedstawienie tamto trzymam w specjalnej szufladce, gdzie przechowuję najmilsze wspomnienia z Cleveland.

A później śledziłem nieco losy tego teatru i wiem o przedstawieniach w Ameryce Południowej, Europie Zachodniej, Stanach Zjednoczonych, no i oczywiście w Polsce, szczególnie w Teatrze Słowackiego w Krakowie, gdzie przy wypełnionej do ostatniego miejsca widowni, wzruszona powrotem na deski swej rodzimej sceny, pani Nowotarska przy współudziale pani Agaty dała pokaz swojego kunsztu aktorskiego.

Teraz już się nie wahałem, gdy dowiedziałem się, że przyjeżdża do nas ten „Teatr bez granic”, jak głosi tytuł księgi pamiątkowej, wydanej na dwudziestopięciolecie Teatru Polskiego w Toronto. Panie przyjechały tym razem z przedstawieniem „Dobry wieczór Monsieur Chopin”. Gdy wieczorem, w niedzielę 20 maja, w sali Polsko-Amerykańskiego Centrum Kultury przygasły światła, siłą magii teatru przenieśliśmy się w świat Fryderyka Chopina, najpierw do dworku w Żelazowej Woli, a później do Paryża i Nohan, posiadłości sławnej ówcześnie pisarki George Sand, wielkiej miłości naszego kompozytora. Słowa przeplatały się z muzyką, a poezja z proza. Mnie osobiście kolejny raz zaskoczyły listy Chopina. Po prostu odnoszę wrażenie, że Chopin to nie tylko genialny muzyk, ale również ktoś z dużym talentem literackim. Te listy są po prostu piękne. A może tak się objawia geniusz, nie jednokierunkowo, ale jako genialny artysta wrażliwy na piękno.

Niezapomniany wieczór.

Po przedstawieniu miałem okazję rozmawiać z paniami Nowotarską i Pilitowską. Nękane przeze mnie i proszone o jeszcze obiecały, że na jesieni przyjadą do Cleveland z przedstawieniem poezji księdza Twardowskiego. Przypomnę tylko, że zmarły kilka lat temu ksiądz Twardowski, jest autorem wierszy, które dosłownie trafiły pod przysłowiowe strzechy. Bez względu na wiek, światopogląd czy wykształcenie, wszyscy niemal zachwycają się tą poezją. Znane powszechnie słowa: „śpieszcie się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą”, napisane zostały właśnie przez tego księdza-poetę. A ja obiecuję wszystkim, nawet tym, którzy na co dzień nie interesują się poezją, że po tym przedstawieniu wyjdą zachwyceni mądrością i pięknem jego wierszy.

Stanisław Kwiatkowski

 

Teatr Słowackiego w Krakowie

 

Widownia Teatru Słowackiego w Krakowie.