Stanisław Kwiatkowski – Published 11/17

O czytaniu inaczej

Dlaczego czytam?… Bo lubię. Ale nie jest to jedyny powód. Robię to również dlatego, że dzięki temu, iż czytam od dzieciństwa, moje życie zmieniało się, wskakiwało w określone tory, korzystne dla mnie. Czasami mam uczucie, że to właśnie czytanie prowadziło mnie przez życie, troskliwie, jak kochający rodzice, żebym wybierał właściwe drogi i nie zbaczał z nich. Nie wierzycie mi?… Proszę bardzo.

Bardzo dawno temu rodzice moi przeprowadzili się ze sporego miasta przemysłowego na Ziemiach Odzyskanych, do małego miasteczka powiatowego, rodzinnych stron mojej mamy. Skończyłem akurat szkołę podstawową o bardzo przyzwoitym poziomie nauczania i miałem zdawać egzamin wstępny do szkoły średniej w tym miasteczku. Do egzaminu podszedłem dość nonszalancko, a pytania na pisemnym rozśmieszyły mnie swoją łatwością. Ustnego już chyba nie zdawałem, nie dopuszczono mnie. Egzamin sromotnie zawaliłem. Do oceny mojej przydatności, jako ucznia w szkole średniej, przyczynił się zapewne i mój obniżony stopień ze sprawowania na świadectwie.

Mama swoimi ścieżkami wydreptała dopuszczenie mnie do egzaminu poprawkowego przed samym rozpoczęciem roku szkolnego. Matematykę zdałem bez problemów, tyle tylko, że zadania potraktowałem poważnie i dokładnie przeczytałem ich treść. Na polskim bardzo młoda pani profesor zapytała mnie, czy czytałem ostatnio jakąś książkę. Tak – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – „Lalkę” Bolesława Prusa.

Zauważyłem zdziwienie w oczach nauczycielki. Zadała mi kilka dodatkowych pytań, sprawdzając, czy naprawdę czytałem. Pytała również o inne książki. O ile pamiętam, to przechodziłem wówczas przez okres Wańkowicza. „Lalka”, perła literatury polskiej i książki Melchiora Wańkowicza były w tym czasie  lekturami obowiązkowymi w ostatnich latach, ale przed maturą.

Zdaje się, że wywarłem wrażenie na pani profesor, bo na odchodnym dodała: – Do zobaczenia w przyszłym tygodniu w klasie.

Zacząłem o egzaminach, więc niech będzie o egzaminach.

Dziesięć lat później, jako świeżo upieczony magister ekonomii zdawałem egzamin do Szkoły Filmowej w Łodzi. Kochałem kino, a ponadto nie chciałem iść do pracy zaraz po studiach i „wiązać koniec z końcem, za te polskie dwa tysiące”. Zamiast żyć w nędzy, jako pan magister, wolałem żyć w nędzy, jako student.

Na egzaminie pisemnym z historii filmu jednym z tematów była „Twórczość Wajdy” Chodziło oczywiście o Andrzeja Wajdę, niedawno zmarłego wybitnego reżysera polskiego. Uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Kilka dni wcześniej w tygodniku kulturalnym przeczytałem duży artykuł, omawiający twórczość tego artysty. Poszło mi dosyć gładko. Z innymi przedmiotami też nie miałem większych kłopotów. Spośród kilkuset kandydatów znalazłem się w gronie dziewięciu osób, które spotkały się na zajęciach w październiku.

Dlaczego piszę o czytaniu? Ostatnio dowiedziałem się, że 40% moich Szanownych Rodaków, nie przeczytało w ostatnim roku żadnej książki. Podejrzewam, że te statystyki są zaniżone, bo po prostu wielu wstydzi się przyznać, że nic nie czyta. Moi Drodzy, zachęcajmy nasze wnuki i nasze dzieci do czytania, bo życiowa przygoda ze słowem pisanym musi się zacząć bardzo wcześnie.

Stanisław Kwiatkowski