AGATA WOJNO – Published 02/17

TRANSLATE

Od Redaktora,

 

Świat zwariował. Niepokój, chaos, brak logiki w poczynaniach elit rządzących w ocenie jednych, pożyteczna zmiana kierunku w ocenie drugich. Porozumienia zero tych drugich z tymi pierwszymi. A do tego media zalewające nas nadmiarem informacji. Tylko, które informacje są prawdziwe? Propaganda, słyszymy… Albo, patrzymy na prześmiewcze zdjęcie zmarłego przywódcy Korei z sarkastycznym podpisem: „już nie jestem najbardziej szalonym przywódcą na świecie”… ( tylko, że jakby się tak zastanowić – to wcale nie jest zabawne). Media społecznościowe pogrążają nas w opiniach i niewiedzy. Świat zwariował. A my w Forum staramy się pisać o kulturze i w ogóle o czymś ogólnie oderwanym od rzeczywistości. Bo nasza rzeczywistość społeczna grzęźnie w wirze różnic, braku akceptacji i kompromisu idei. Walka liberalizmu z konserwatyzmem. Walka, historycznie uwarunkowana i stara jak świat. Można by powiedzieć, że „takie czasy” i żyć w spokoju. Tylko jak? Jeśli walka, to ofiary. A jeśli ofiary to po obu stronach „barykady opinii i poglądów”. A ofiary to my. My, przyjaciele, którzy boimy się spotkać przy kawie i poruszyć jakiś temat, bo zaraz „wybuchnie”. My, małżonkowie, przekonani o słuszności swoich, jedynych poprawnych, opinii. My, rodzina, gdzie dziadek i ojciec innym bohaterom hołd oddają a do urny wyborczej idą oddzielnymi drogami. Demokracja to tylko dlatego najlepszy ustrój, że jak powtarza przy każdej nadarzającej się okazji pewien Pan na Facebooku: „lepszego wciąż nie wynaleziono”…

Ale to jednak dobrze, że żyjemy w kraju demokratycznym, gdzie od pokoleń trwa poszanowanie tego, co zgodne z prawem. Amerykanie kochają prawo. A ja, jako Polka, uwielbiam tę amerykańską cechę i zachwyca mnie ta ich „miłość”. Poszanowanie prawa daje poczucie bezpieczeństwa. Wszystko jakby staje się prostsze. Jest wybór, jest akceptacja. I wolność opinii bez ataku personalnego pod adresem oponenta.

 

Nie zawsze muszę mieć rację. Nie muszę wygrać każdego sporu. O ileż łatwiej dzisiaj żyłoby się, wcielając zasadę: „nie przekonasz mnie, a ja nie przekonam ciebie, więc pozostańmy przy swoich zdaniach” – strategia w stylu Jimmy’ego Cartera. Trudno z tym dyskutować. O, jakże nie znosimy takich rozwiązań. Każdy spór to przecież starcie dwóch stron, z których jedna okazuje się zwycięska. A tą zwycięską stroną muszę być ja!? Pozostać przy własnych zdaniach ? To by znaczyło, że nikt nie musi mieć racji i nikt nie musi się mylić. Nie jest to łatwe ( zwłaszcza w małżeństwie…)

 

Dobrze, że w tym zwariowanym dzisiejszym, naszym świecie jest wciąż miejsce na miłość. Cieszę się, że luty oto pozwala mi bezkarnie popisać o miłości… To ona nadaje życiu sens. To ona sprawia, że świat się kręci wciąż, to przez nią na szczęście więcej wokół dobrego niż złego. Bilans zawsze jest dodatni, gdy do akcji zapraszamy miłość. Która „nie szuka swego i nie unosi się pychą (…), nie pamięta złego, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje”. No właśnie… miłość to wspólne powstania i upadki. To kawa rano i nogi okryte kocem wieczorem. To akceptacja i szacunek. To pomoc i troska. I jeszcze indywidualne patrzenie we wspólnym kierunku oraz pielęgnacja swojej personalnej niezależności. Miłość, to nie pluszowy miś, ani kwiatki, ani pocałunki… Miłość, to ten moment, kiedy jedno spada w dół, a drugie je podnosi, bez wyrzutów, że ciężko. Tylko, co jeśli, ciągle spada jedno, a drugie wciąż musi dźwigać? Czy to już niesprawiedliwa miłość? Z miłością, trochę tak jak ze sztuką, każdy czuje i odbiera ją inaczej. Nie ma zdaje się jednakowej dla wszystkich definicji miłości. Dlatego pozostaje ona wciąż tajemnicą między dwojgiem ludzi. Tajemnicą, nad którą się nie dyskutuje. Ją się czuje i pielęgnuje. Tu nie przeszkadza inność poglądów i opinii, tu „serce” podpowiada reguły a rozum jemu służy. Bo czymże byłby rozum bez miłości? Mogłabym tak sobie pisać o tej miłości i pisać i pisać… tylko po co? Przecież pisanie nie wystarczy. Pisać jest łatwo. A „nie wystarczy pokochać, trzeba jeszcze umieć wziąć tę miłość w ręce i przenieść ją przez całe życie” (Ks. Twardowski). Infantylnie powiedziane? A co tam! W lutym o miłości można mówić jak i co się chce. Życzę wszystkim i sobie też, żebyśmy potrafili miłość wcielać w życie, a nie tylko pięknie o niej mówić…  „Bo chodzi o to, żeby od siebie nie odpaść za daleko, nawet jeśli czasem wykipi między nami mleko”…

 

W tym Forum, jak zwykle wszystkiego „po trochu”. Znajdziecie tu nową rubrykę pt: „Warto przeczytać”, w której będziemy się dzielić wrażeniami z przeczytanych pozycji literackich i zachęcać do lektury. Opisywane będą przeróżne książki, poczynając od klasyki polskich literatów, kończąc na literaturze współczesnej. Wachlarz tematów książek jest tak rozległy jak tylko autorzy zechcą go rozwijać. W tym numerze Elżbieta Ulanowska opowiada o książce Henryka Sienkiewicza. Swoją drogą, odnoszę wrażenie, że gdyby nie artykuły autorstwa Elżbiety to w tych naszych, dziwnych czasach „panoszenia się”mediów społecznościowych, Forum wiele by traciło na swej kulturalnej dostojności. Dlatego bardzo sobie cenię Pani Ulanowskiej wędrówki kultutalno-lietarcko-muzyczne. To samo się tyczy cyklu felietonów autorstwa Józefa Harta, gdzie każdy porusza jakiś aktualny temat godny rozważenia, w tym numerze autor jakby „w pigułce” mówi nam o roli mediów w naszych trudnych czasach. Ryszard przenosi czytelnika w swoich barwnych wspomnieniach do Indii, które miał szczęście odwiedzić, a Maria Śladewski prosto z clevelandzkiego podwórka opowiada o sukcesie, jakim okazał się polonijny kulig. Stanisław Kwiatkowski, za to, kunsztem lierackim w swoim opowiadaniu, rozśmiesza do łez. A zatem miłej lektury Forum życzę wszystkim czytelnikom. Na koniec, ośmielę się zachęcić kogoś, kto właśnie to czyta, żeby na łamach Forum zechciał się podzielić swoją ulubioną lekturą. Proszę o kontakt i obiecuję w rubryce „Warto przeczytać” wydrukować każdą napisaną recenzję książki. W końcu, wierzę, że wszyscy lubimy czytać.

 

Agata Wojno