Stanisław Kwiatkowski – Published 5/16

TRANSLATE

CLEVELAND NA KOLANACH

Cleveland można mniej, czy bardziej lubić, ale trudno zaprzeczyć faktowi, że perłami w koronie tego miasta są znakomite muzeum sztuki i clevelandzka orkiestra symfoniczna, bez wątpienia, jedna z kilku najlepszych orkiestr na świecie.

Na jesieni Polonię clevelandzką obiegła wieść, że w kwietniu 2016, Cleveland Orchestra poprowadzi w kilku koncertach polski dyrygent Antoni Wit, a solistą będzie Jan Lisiecki. Osoby, które interesują się muzyką, nie potrzebowały przedstawiania dyrygenta. Jest to znana osobowość w polskim świecie muzycznym. Ale kto to jest Jan Lisiecki? Po wypisaniu tego nazwiska na anglojęzycznym internecie okazało się szybko, że jest to dwudziestojednoletni kanadyjski Polak, mówiący bez śladu obcego akcentu po polsku, geniusz muzyczny, cudowne dziecko i wirtuoz fortepianu – tak można w skrócie streścić opisy internetowe. No tak, to powinno być oczywiste. Cleveland Orchestra zaprasza tylko najlepszych.

Zapowiadany program: Wagner – Uwertura Polonia, Chopin – Koncert fortepianowy No. 2 i Beethoven – Symfonia Eroica

Po pierwszym koncercie w czwartek, 21 kwietnia dzwoni do mnie znajomy: – Słuchaj, ten smarkacz – tak się wyraził o młodym Lisieckim, ale w głosie jego brzmiał zachwyt – jest zupełnie cudowny. Publika była zachwycona, a maestro Wit wygrał absolutnie zmagania z orkiestrą, która świadoma swojej wielkości nie poddaje się tak łatwo i nie zaakceptuje niczego, co nie jest z najwyższej półki muzycznej. To była uczta muzyczna – dwie wielkie postacie muzyczne, znakomita orkiestra i wspaniała muzyka.

Na drugi dzień w miejscowym, największym dzienniku The Plain Dealer ukazała się recenzja. Recenzent Zachary Lewis pisze (tłumaczenie moje): (…) Kulminacyjną częścią koncertu było zagranie przez Jana Lisieckiego Koncertu Fortepianowego No 2 Chopina. Polsko–Kanadyjski pianista odniósł bezsprzeczne zwycięstwo, zdobywając uznanie i zmuszając wypełnioną widownię do aplauzu na stojąco. Dokonał tego porywając swoją nieporównywalną płynnością i techniką gry, wypolerowaną do połysku.”

W dalszej części recenzji Lewis pisze: „Już w pierwszej, ulubionej części symfonii „Eroica”, Wit uchwycił byka za rogi, wymuszając na orkiestrze grę równie elegancką, jak i solidną. Również w finale po znakomitym zaprezentowaniu się rogów w scherzo, przyszła kolej zabłysnąć smyczkom, fletom i obojom, oczywista oznaka panowania nad niuansami, jak i instynktu przygody”.

W piątek, 22 kwietnia, nie było koncertów. Polsko–Amerykańskie Centrum Kultury w Cleveland zorganizowało uroczystą recepcję obydwu artystom. Były laudacje, poczęstunek i lampka wina. Maestro Wit cierpliwie podpisywał przyniesione przez gości nagrania swojej muzyki. Jeden z nich miał aż 10 dysków, twierdząc, że to dla rodziny. Ktoś poprosił bardzo szczupłego i chyba dwumetrowego Lisieckiego o zagranie. Pianista rozbawił salę, wskakując jednym susem na scenę. Usiadł przy fortepianie i zagrał Nokturn cis-mol Chopina. Na tym nie najwyższej jakości instrumencie wyczarował dźwięki, które zachwyciły i oczarowały. Sala, w większej części wypełniona Amerykanami, wybuchła aplauzem. A potem niektórzy z gości z dumą przyznawali, że ich babcia, czy prababcia przyjechała z Polski.

Antoni Wit i Jan Lisiecki swoim mistrzostwem znakomicie wpisują się w propagowanie polskości i polskiej sztuki na świecie. Chwała im za to.

Stanisław Kwiatkowski