MAŁGORZATA OLEKSY

Chemia życia

Nasze polsko – amerykańskie środowisko poniosło niepowetowaną stratę. Odeszła od nas Elizabeth Dabrowski, a mniej oficjalnie: Betty, Ela, Elżbieta…. Kto Ją znał, wie, że nie przesadzam używając słowa: niepowetowana strata.

Ta skromna, starsza pani z koczkiem, w przenikliwych, profesorskich okularach, uzbrojona w pokaźną posturę i anielski uśmiech była nieodłączną częścią wielu akcji oraz spotkań. Nie bardzo pasował do niej stereotyp starej panny, chociaż nigdy nie wyszła za mąż. Skrząca humorem, energiczna, otwarta na nowości techniczne i kulturalne wszędzie stawała się duszą towarzystwa. Uwielbiała ludzi. Znakomicie czuła się w Centrum Jana Pawła II, gdzie pełniła ważne funkcje w zarządzie organizacji. Podobnie było z Parafią Sw, Stanisława, do której miała szczególny sentyment.  

Niejednokrotnie Jej rozmówcy mogli usłyszeć dawne historie na temat parafialnej szkoły, polskich rodzin, księży, itd. Jednakże nigdy te opowieści nie przeradzały się w plotki. Ela posiadała szczególny dar wychwytywania w każdym człowieku łagodnych, słonecznych rysów. Poza tym potrafiła tak błyskotliwie wiązać indywidualne losy z historycznym nurtem, że powstawała z tego nie tylko kronika towarzyska, ale przede wszystkim kronika Polonii Amerykańskiej.  Szkoda, że Ela nie zdążyła tego spisać w formę potraktowanego trochę z przymrużeniem oka polsko – amerykańskiego podręcznika / przewodnika po Cleveland.

Skoro mowa o podręczniku, to muszę podkreślić najważniejszą rolę pełnioną przez Elę – rolę nauczycielki chemii w Magnificat High School. Na pewno najwięcej na ten temat mogłyby powiedzieć uczennice i współpracownicy, ale sama wiem, jak bardzo Ela kochała tę szkołę i podopieczne. Nie zostało to niezauważone, bo tuż przed odejściem na emeryturę była uhonorowana prestiżową nagrodą w dziedzinie edukacji.

            Nie ulega wątpliwości, że Ela miała wiele pasji. Chemia była największą. Ta znakomicie wykształcona nauczycielka nie obnosiła się ze swoją wiedzą, ale gdy czasem pojawiały się jakieś chemiczne dylematy, wychodziło szydło z worka!  Miałam nie raz okazję o tym przekonać się w klasie języka polskiego dla dorosłych, oferowanej przez Szkołę I. J. Paderewskiego, do której niemal od początku jej powstania uczęszczała Ela, a w której jestem nauczycielką. Ela bez obaw siadała przed tablicą i wiele razy solidaryzowała się z własnymi uczennicami zwłaszcza, gdy zapomniała odrobić pracę domową!

I tu z pełną mocą pojawia się kolejna pasja – polskość. Ela była dumna ze swojego nazwiska i pochodzenia, kochała polskie tradycje i historię, a przy tym, wszędzie reklamowała naszą Szkołę! Nikt, kto przewinął się przez polską klasę dla dorosłych, nie zapomni Jej perfekcyjnej obecności na lekcjach i tego wiecznie młodego głodu wiedzy.

Niestety, w ciągu ostatnich lat Ela zaczęła gasnąć. Opuszczała coraz więcej lekcji, nie odpowiadała na e-maile (co nie było do Niej podobne), parę razy zasłabła w szkole… Baliśmy się o Nią. Potem usłyszeliśmy wyrok. Rak.  Gdy odwiedzałam Ją w rehabilitacyjnym ośrodku jak zwykle sypała dowcipem i czekała na nowe wyzwania. Przyszła mi wtedy do głowy, jak się później okazało, podsumowująca naszą znajomość myśl: Ela najbardziej pasjonowała się chemią życia i zarażała nią innych. W Jej prywatnym wzorze na udaną egzystencję poczesne miejsce zajęła potrójna dawka humoru. Taki prosty wzór, a wart Nobla.

….W dniu swych urodzin Ela odeszła tam, gdzie wszystko, co ważne osiąga wyżyny perfekcji…

…Ktoś w czasie rozmowy o pogrzebie zapytał, czy Ela ma rodzinę. Marysia – nauczycielka w Szkole I. J. Paderewskiego bez chwili wahania odpowiedziała – Tak! Przecież ma nas!

 

Gosia Oleksy

P.S. Droga Elu!  Będzie nam wszystkim bardzo brakowało Ciebie! Już brakuje…